Mimo, że
znałyśmy się dosłownie paręnaście minut, rozmawiało się nam jak gdybyśmy
poznały się już w piaskownicy. Jeszcze z żadną dziewczyną tak dobrze się nie dogadywałam i musze przyznać, że bardzo polubiłam Ann. Rozdzwonił się mój
telefon i dopiero wtedy zauważyłyśmy która jest godzina.
- kurczę,
to z pracy.. – rzuciłam, widząc kto dzwoni
-
odbierz, ja i tak już muszę się zbierać. Do zobaczenia – pomachałyśmy sobie i
brunetka zniknęła w drzwiach wejściowych swojego domu. Zasiadłam na drewnianych
schodkach tarasu i odebrałam.
- słucham
cię Joe?
-
przepraszam, że dzwonie tak późno.. – zaczął cicho – chciałbym z tobą
porozmawiać.. – kiedy to powiedział, poczułam jak wielka gula podchodzi mi do
gardła. To ja sama powinnam z nim porozmawiać. Zupełnie zapomniałam, że
powinnam wyjaśnić z nim pewne sprawy. Wzięłam głęboki oddech i zgodziłam się.
kiedy się rozłączyliśmy, weszłam wolnym krokiem do domu. Joe miał do mnie
przyjechać dopiero za godzinę, ale już zaczęłam układać sobie w głowie to co
właściwie mam mu powiedzieć. Nie mogę go przecież zranić, ale przede wszystkim
nie mogę go stracić.
~*~
Siedzieliśmy
w kuchni, przy stole. Między nami panowała niezręczna cisza, a każde z nas
spoglądało ukradkiem na drugie. Chciałam go przeprosić za moją reakcję,
chciałam mu powiedzieć o co chodzi. Ale bałam się, nie miałam odwagi się
odezwać. Widząc jego minę, moje serce rozpadało się na drobniutkie kawałeczki.
- Joe.. –
zaczęłam w końcu, nie mogąc dłużej wytrzymać tej ciszy. spojrzał na mnie swoimi
brązowymi ślepiami, a ja poczułam jak coś ściska mi serce. Odetchnęłam i
złapałam go za dłoń. – chciałam cię przeprosić. nie powinnam była tak wybiegać.
Byłam po prostu w totalnym szoku. Nikt jeszcze nie wyznał mi nigdy miłości. a
ja jeszcze nigdy nie kochałam. Joe.. – spojrzałam na niego. – przepraszam.
Naprawdę. Jesteś cudownym facetem, moim przyjacielem. Od zawsze traktowałam cię
jak starszego brata. Kocham cię, ale tylko jako przyjaciela. Przepraszam jeśli
kiedykolwiek dawałam ci jakiekolwiek nadzieje..
-
rozumiem.. – rzucił cicho i powoli wyjął dłoń z mojego uścisku. – to ja
powinienem cię przeprosić. niepotrzebnie wyjechałem z takimi słowami. Wiele dla
mnie znaczysz, nie chciałem cię stracić. Myślałem, że jak powiem co czuję to
może odwzajemnisz moje uczucia, może..
- Joe.. –
szepnęłam, czując jak po moich policzkach spływa pojedyncza łza. – przepraszam.
A ty nie musisz się tłumaczyć. To ja spieprzyłam. Ale tak bardzo pragnę byśmy
zostali przyjaciółmi. Jeśli tylko jesteś do tego zdolny..
- no
jasne. – przerwał mi.
- wybacz.
– posłałam mu nikły uśmiech i ścisnęłam jego ogromną dłoń.
~*~
Całą noc
przewracałam się z boku na bok, nie mogąc pozbyć się Joe z moich myśli. Z
jednej strony cieszyłam się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Że możliwa jest
dalsza przyjaźń miedzy nami. Z drugiej jednak strony wciąż miałam wyrzuty
sumienia. Bolało mnie, że mimo wszystko go ranie. Miałam w głowie tak wiele
myśli, że nie potrafiłam ich uporządkować. Denerwowało mnie to, bo miałam
wrażenie, że moja głowa zaraz wybuchnie, a nie potrafiłam usnąć. Za każdym
razem gdy zamykałam oczy, miałam przed nimi minę Joe. Dlaczego tak bardzo mnie
to męczy? Nigdy przecież aż tak bardzo nikim się nie przejmowałam.
Widząc,
że już świta, podniosłam się z łóżka. Wiedziałam, że już i tak nie usnę, więc
może zajmę się czymś kreatywnym. Wolnym krokiem ruszyłam do łazienki. Wzięłam
wyjątkowo długi prysznic i ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy jakie wpadły mi
pod rękę. Zrobiłam sobie małe śniadanie i ogromny kubek kawy. Kiedy zasiadłam
przy stole, odechciało mi się jeść. Podpierając twarz ręką, wpatrywałam się w
kubek.
Do studia
postanowiłam pójść na piechotę. W połowie drogi złapał mnie deszcz. Nie,
przepraszam. To była ulewa, jakiej od bardzo dawna nie było w Londynie. A to naprawdę
dziwne. Przyśpieszyłam kroku i w krótkim czasie znalazłam się w studiu.
Niestety, nie udało mi się uniknąć przemoczenia, nie było jednak aż tak źle.
Okazało się, że przyszłam pół godziny przed chłopakami. Postanowiłam więc
trochę się wysuszyć. Weszłam do pokoju, w którym pracowaliśmy. Zdjęłam sweter i
ułożyłam do na kaloryferze. Uchyliłam okno i usiadłam na parapecie. Wpatrując
się w wielkie krople deszczu, odpaliłam papierosa. z początku było mi bardzo
przyjemnie, jednak po chwili zaczęłam odczuwać skutki mokrej koszulki i zimnego
wiatru. Nie chciałam jednak rezygnować z połowy papierosa, wiec stwierdziłam,
że jakoś wytrzymam. Zaczęłam nucić sobie naszą nową piosenkę i nawet nie
zorientowałam się, że ktoś wszedł do pokoju. Nagle poczułam na swoich ramionach
ciepły materiał. Zdziwiona, odwróciłam głowę. Obok mnie stał uśmiechnięty Liam
i okrywał mnie swoją bluzą.
- no
cześć. – rzucił
- hej. –
uśmiechnęłam się – dziękuję, ale nie trzeba – spojrzałam na jego ubranie, które
teraz znajdowało się na moich ramionach.
- właśnie
widziałem. – pokręcił głową z uśmiechem. Odwzajemniłam gest i odwróciłam twarz
z powrotem na ulicę. Ludzie uciekali przed kroplami, niektórzy bawili się w
deszczu. Słońce wciąż walczyło z chmurami, by móc znów jasno świecić, a ja wdychałam
zapach deszczu. Uwielbiałam go. Był taki świeży, wiosenny.
- co się
stało? – usłyszałam nagle głos Liam’a. spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że
od dłuższego czasu się nie odzywam.
-
przepraszam, zapatrzyłam się.. – rzuciłam, posyłając mu nikły uśmiech.
- nie ma
sprawy, zdarza się. – odwzajemnił gest. – widzę jednak, że chyba coś cię gnębi.
– przeniknął mnie swoimi czekoladowymi ślepiami.
- nie,
wydaję ci się.
- Lex. –
rzucił cicho, a mnie przeszyły ciarki od jego niskiego głosu. Westchnęłam i
wyrzucając niedopałek przez okno, zeszłam z parapetu. Zasiadłam na kanapie i
szczelniej okryłam się bluzą chłopaka. On usiadł obok i spojrzał na mnie. przez
chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Po raz kolejny wkradał się do mojego serca,
czułam jak mnie rozbiera, jak dociera do najgłębszych zakamarków mojej duszy.
Ciarki i gęsia skórka oblewały całe moje ciało, moje wnętrzności szalały, a ja
nie potrafiłam tego przerwać. Nie potrafiłam odwrócić wzroku. Jego spojrzenie
było tak cholernie hipnotyzujące. Przestraszyłam się ,bo z każdą sekundą miałam
coraz większą ochotę rzucić się na niego i namiętnie pocałować. Uniosłam rękę,
by zakryć usta, bo miałam wrażenie, że zaraz otworze je szeroko. Wtedy właśnie
poczułam zapach jego perfum. Zaciągnęłam się nim i zmrużyłam oczy. Ten zapach
sprawiał, że poczułam się dziwnie. Było mi jednak cholernie przyjemnie. tak jak
jeszcze nigdy.
- Alex? –
jego głos wyrwał mnie z letargu, w który on sam mnie wprowadził. Otworzyłam oczy
i spojrzałam na Liam’a. uśmiechał się do mnie szeroko, jednak z uniesioną ze
zdziwienia brwią.
-
przepraszam.. – wydukałam cicho.
-
zamyśliłaś się? – spytał, a z jego twarzy wciąż nie znikał uśmiech. Przytaknęłam
jedynie głową i poczułam jak moje policzki różowieją. – no to mów, co cię
dręczy?
- ja.. – no
tak, znowu powraca do tematu. Sama nie wiedziałam, czy to dobry pomysł by mu
się zwierzać, jednak komu innemu? Przecież nie miałam innych przyjaciół, jeśli
chodziło o sprawy z Joe. Odetchnęłam i opowiedziałam Li po łebkach o co chodzi.
- no to
nie fajnie się złożyło. – zaczął po minucie milczenia. – ale najważniejsze, że
wszystko sobie wyjaśniliście. Nie martw się, on potrzebuje na pewno trochę
czasu. – stwierdził i uśmiechnął się do mnie.
- mam
nadzieję.. – odwróciłam twarz w stronę okna i odetchnęłam.
Nagle usłyszeliśmy
donośne śmiechy i parę sekund później do pokoju weszła pozostała czwórka. Przywitaliśmy
się i zaczęliśmy pracę. Najpierw oczywiście przegadaliśmy godzinę na temat
największych bzdur. Nie wiem dlaczego, ale tego dnia wyjątkowo dużo rozmawiałam
z Liam’em. Wcześniej jakoś nie miałam okazji by poznać go lepiej. Rozmawialiśmy,
owszem, ale nigdy nie tyle by poznać się nawzajem naprawdę dobrze. Z każdą
minutą lubiłam go coraz bardziej. Imponował mi, był niesamowicie zabawny a przy
tym bardzo skromny.
Po przegadanej
godzinie chłopcy w końcu nagrali jedną z piosenek i dopracowaliśmy drugą. Z dobrymi
humorami opadliśmy na kanapę. Czułam się troszkę jak w puszcze, ale i tak było
przyjemnie. Pomijając oczywiście fakt, że Zayn przygniótł mi ręce, a Niall
usiadł mi na kolanach.
-
chłopaki, skoro nie ma miejsca to mnie wypuście, ja usiądę na podłodze.. –
mówiłam, starając się wyjąc ręce spod tyłka Zayn’a.
- nie,
tak jest dobrze. – mówił Niall, kręcąc się na moich kolanach.
- błagam,
nie ruszaj się, bo zaraz mi nogi złamiesz – rzuciłam
- no
wiesz? Sugerujesz, że jestem gruby?
- skądże
znowu – zaśmiałam się. i wtedy właśnie wpadłam na świetny pomysł. Ułożyłam wolną
dłoń na boku blondyna i zaczęłam go łaskotać. Na moje szczęście zareagował i
spadł na podłogę z hukiem.
- no w
sumie tak też może być – pokazałam mu język, a on udał obrażonego. – ej chłopaki,
mam dla was propozycję nie do odrzucenia – rzuciłam nagle. Poczułam ogromną
ochotę na spożycie swojej energii tańcząc i świetnie się bawiąc.
- zgadzam
się! – krzyknął nagle Louis i patrząc na mnie, uniósł zabawnie brwi.
- nie
chcę wiedzieć o czym myślisz, ale nie. – zaśmiałam się – może macie ochotę wyskoczyć
dziś wieczorem do jakiejś knajpy albo klubu? – zwróciłam się do wszystkich.
Zgodzili się jednogłośnie. Umówiliśmy się więc, że przyjadą po mnie i
spontanicznie wybierzemy jakąś miejscówkę.
~*~
Wróciwszy
do domu od razu ruszyłam do kuchni. Byłam tak głodna, że nawet nic nie
gotowałam. Zjadłam dwie miski płatków na mleku i to mi właściwie wystarczyło. Zasiadłam
przed telewizorem i wpatrywałam się tępo w lecący program ,zastanawiając się co
tak właściwie mogę włożyć na wieczór. Przez te zamyślenie, poczułam jak powoli
odpływam. Głowa opadła mi na oparcie kanapy i w kilka sekund zasnęłam.
Nie mam pojęcia
ile przespałam, ale obudził mnie donośny dźwięk telefonu. Leniwie podniosłam
głowę i wzrokiem wyszukałam komórkę. Sięgnęłam po nią i nawet nie patrząc na
ekran, odebrałam.
-
słuchaaam? – ziewnęłam
- no w końcu!
– usłyszałam niski śmiech.
- kto
mówi? – podniosłam się powoli do pozycji siedzącej i przetarłam oczy.
- Harry. –
zaśmiał się chłopak
- no co
tam? – powstrzymałam się od kolejnego ziewnięcia
- widzę,
że chyba naprawdę nie ogarniasz. Dzwonie do ciebie od pięciu minut. Czekamy z
chłopakami pod twoim domem.
- co? –
rzuciłam cicho i zeskoczyłam z kanapy jak poparzona. Zupełnie zapomniałam, że
byliśmy umówieni. Pobiegłam pędem do sypialni i rzuciłam się do szafy.
- Lex? –
usłyszałam niski głos
-
przepraszam! Ja jeszcze nie jestem do
końca gotowa.. – stwierdziłam cicho. Zrobiło mi się strasznie głupio. – możecie
wejść?
- no
jasne – zaśmiał się, a w tle słyszałam głosy i śmiechy reszty chłopaków. Kiedy się rozłączyłam, zaczęłam grzebać w
szafie w poszukiwaniu czegoś sensownego. Parę sekund później rozbrzmiał się
dzwonek do drzwi. W jednym kapciu, potarganych włosach i z sukienką w ręku
pobiegłam otworzyć. Moim oczom ukazała się piatka niesamowicie przystojnych i
świetnie ubranych chłopaków.
- ojej.. –
wymsknęło mi się, a oni jedynie się uśmiechnęli. – kim jesteście? – udałam poważną
- ale
zabawne – rzucił Harry i podchodząc bliżej, ucałował mnie w policzek. Zaprosiłam
resztę chłopaków gestem i zamknęłam drzwi.
- tak
właściwie to oryginalny strój – rzucił Louis i wyszczerzył się do mnie.
- a
właśnie.. przepraszam was za to. Przysnęło mi się i kompletnie zapomniałam. Rozgośćcie
się, a ja szybko się ogarnę. – rzuciłam. Widziałam, że Niall już otwiera usta. –
a tam jest kuchnia – wskazałam na pomieszczenie za sobą i wyszczerzyłam się.
- widzę, że rozumiemy się
bez słów. To urocze. – zaśmiał się blondyn i podszedł do mnie. ucałował mnie w
policzek i z szarmanckim uśmiechem ruszył do kuchni. Reszta chłopaków weszła do
salonu, a ja wróciłam do sypialni. Po dłuższej chwili zdecydowałam się na strój
i chwytając go, podążyłam do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i ubrałam
się. Przeciągnęłam usta krwisto czerwoną szminką, narysowałam eyelinerem kreski
na powiekach i rozpuściłam włosy.
Spojrzałam
w swoje odbicie i uznając, że lepiej nie będzie, skropiłam szyję perfumami i
wyszłam z łazienki. Zanim jeszcze weszłam do salonu, przejrzałam się w większym
lustrze.
- chyba
trochę przesadziłam.. – skrzywiłam się, widząc, że sukienka ledwo zakrywa mi
tyłek. Nagle usłyszałam jak ktoś coś upuszcza. Spojrzałam w bok i ujrzałam
Nialla. Stał bez ruchu, wpatrując się we mnie z otwartą na oścież buzią.
- jest aż
tak źle? – skrzywiłam się.
-
zajebiście… - usłyszałam ciche słowa blondyna.
- co tu
tak głośno.. – usłyszałam za sobą głos Zayn’a, jednak nie dokończył swojej
wypowiedzi. Jego wyraz twarzy zmienił się na dokładnie na taki jak przyjaciela. Reszta
chłopaków wyglądała z resztą tak samo.
- o
matko, odezwijcie się! – krzyknęłam czując na sobie pięć par oczu. Czułam jak
robię się coraz bardziej różowa. A oni wcale mi nie pomagali, otwierając usta
jeszcze szerzej.
- Lex.. –
zaczął w końcu Harry.
- no? –
spojrzałam na niego. Nie powiedział nic więcej, oblizując dyskretnie dolną
wargę.
- możemy iść?
– rzekłam z pożałowaniem. Chłopcy przytaknęli jedynie głowami i ruszyli za mną.
Ponieważ w przedpokoju miałam ogromne lustro, widziałam kątem oka jak idą za
mną.
- możecie
nie patrzeć na mój tyłek? – rzuciłam udając poważną, ale z trudem powstrzymywałam
się od śmiechu.
Parę minut
później wsiadaliśmy do zamówionej taksówki i dopiero w środku zdecydowaliśmy,
że jedziemy do klubu o zachęcającej nazwie „Pleasure”. Przez całą drogę
upewniałam się w przekonaniu, że chyba naprawdę przesadziłam. Ani na chwilę nie
mogłam uwolnić się od spojrzenia chłopaków.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
jestem taka nienormalna. ale chyba można się do tego przyzwyczaić. xD zmieniłam ponownie główną bohaterkę, jednakże wiem, że tym razem trafiłam z wyborem więc juz jej nie zmienie ;p dodałam również nową postać, dlatego zapraszam do luknięcia.
Ja bardzo przepraszam, ale reakcja Nialla na tą kieckę mi się naprawdę nie podoba! Ona jest zdecydowanie za krótka! Ty pamiętasz jak się umawiałyśmy? Niall jest mój!
OdpowiedzUsuńOk, a teraz mogę skomentować resztę :)
No więc tak, rozdział jest świetny i radzę ci resztę pisać takiej długości, bo jak nie to się policzymy! :P Troszeczkę mi szkoda tego Joe no ale cóż... życie.
Liam jest genialny, ale tego nie muszę ci mówić.
Niall mnie rozwala w każdej scenie, oprócz tej z tą kiecką, ale to też już wiesz.
Co by tu jeszcze? Aaaa... czekam na next!
Kocham i całuję! <3 :*
Ps. Błagam zlituj się nade mną i dodaj szybko!
Nie żeby coś, ale Niall mnie rozwalił.
OdpowiedzUsuńDo teraz mam przed oczami jego minę jak patrzy Lex. ;p
Kurde no, mam nadzieję, że w tym klubie się coś wydarzy.
Liam weź się w garść i zrób coś.
Ja chcę tutaj szczęśliwą parkę! hahaha, tak, jestem nienormalna.
Dominika.
Przepraszam za SPAM!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy na like-pure-diamonds.blogspot.com. :)
Pozdrawiam, Bella.