piątek, 30 maja 2014

24.

W bardzo krótkim czasie, który minął na rozmowie, dotarliśmy do centrum miasta. Stanęliśmy przed drzwiami jednej z najpiękniejszych kamienic w okolicy. Spojrzałam w górę, podziwiając jej niesamowity wygląd. Poczułam jak Liam obejmuje mnie ramieniem. Spojrzałam na niego z uśmiechem, a ten zaprosił mnie gestem do środka. Już parę minut później wchodziłam do jego mieszkania.

Rozejrzałam się, a z każdą sekundą moje wargi rozchylały się coraz bardziej. Było wyjątkowo czysto, a w porównaniu z mieszkaniem Horana, lśniło. Świetnie urządzony i zagospodarowany każdy kąt. Przy ogromnym telewizorze stał naturalnej wielkości Batman. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do niego.

- Nie wiedziałam, że też go lubisz. - Rzuciłam dotykając wielkiej figurki.
- Bo nie lubię. Uwielbiam. Z resztą tak jak innych - Wyszczerzył się i wskazał na coś, tuż za mną. Kiedy się odwróciłam, moim oczom ukazała się półka z figurkami i innymi gadżetami wszystkich superbohaterów, jakich tylko znałam. Zaśmiałam się i podeszłam do niej. Dołączył do mnie i zaczął opowiadać o każdym z gadżetów, później nasza rozmowa zeszła na obgadywanie każdej postaci.

Po zagorzałej dyskusji, poszliśmy do kuchni. Liam zajął się robieniem herbaty, a ja wskoczyłam na blat i przyglądałam się jego ruchom. Chłopak zaczął nucić coś pod nosem. Przysłuchiwałam się uważnie, ale nie znałam tej melodii. Nagle spojrzał na mnie z uśmiechem i zbliżył się. Chciał coś powiedzieć, ale szybko zamknął usta. Odwzajemniłam uśmiech. Odstawił kubek i stanął tuż przede mną. Zrobił krok w przód i znalazł się między moimi nogami. Spojrzałam w górę, zatapiając się w jego czekoladowych oczach. Uniósł dłoń i założył kosmyk moich włosów za ucho. Ponownie otworzył usta, jednak po raz kolejny jedynie wypuścił z nich powietrze. Ułożył dłoń na moim policzku i przejechał po mojej skórze kciukiem.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - Wyszeptał, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Z czego? - Zdziwiłam się.
- Z tego co jest teraz. - Uśmiechnął się. Jeszcze przez bardzo długą chwilę trwaliśmy w jednej pozycji, a ja rozkoszowałam się ciepłem jego dłoni. Kiedy w końcu otrząsnęliśmy się ze wspólnego letargu wpatrywania się sobie w oczy, Liam pomógł mi zejść z blatu. Chwycił za dwa kubki i wróciliśmy do pokoju.


Dyskutowaliśmy na wszystkie tematy jakie wpadły nam do głowy. Z każdą minutą niesamowicie się cieszyłam, że relacje między nami wróciły do normy. Uwielbiałam słuchać, kiedy opowiadał o sobie, albo o swoich przygodach. Uwielbiałam jego śmiech, niski głos, zmarszczki przy oczach, kiedy myślał. To jak siorbał, kiedy pił herbatę i blask jego oczu, kiedy opowiadał o którymś z superbohaterów. W pewnym momencie, podniósł się gwałtownie z kanapy i wyszedł z pokoju. Kiedy wrócił, w ręce trzymał gitarę. Uśmiechnął się do mnie i usiadł obok.

- Chciałem ci coś pokazać.
- Napisałeś coś? - Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Owszem. Jestem bardzo ciekawy co o tym sądzisz.
- To graj! - Krzyknęłam, klaszcząc i wyszczerzając się. Wdrapałam się wgłąb kanapy, zasiadając po turecku na przeciwko chłopaka. Ułożyłam ręce na udach i oparłam na nich głowę. Zaśmiał się i ułożył palce na strunach. Odetchnął i zaczął grać. Spokojna melodia powoli przeradzała się w szybszą. Spojrzałam na jego usta, a on w tym samym momencie zaczął śpiewać.


You tell me that you're sad and lost your way
You tell me that your tears are here to stay
But I know you're only hiding
And I just wanna see ya.

Z każdym kolejnym słowem byłam pod większym wrażeniem. A co najdziwniejsze, w każde kolejne słowo wczuwałam się aż nazbyt. Kiedy śpiewał, patrzył mi prosto w oczy. Ostatnie słowa niemalże wyszeptał. Przestał grać i nie odrywał wzroku od moich oczu. Spojrzałam ukradkiem na jego klatkę piersiową, która unosiła się i opadała w coraz szybszym tempie. Przez bardzo długi czas trwaliśmy w ciszy. Ja z lekko rozchylonymi wargami, On z palcami wciąż ułożonymi na strunach. Odetchnęłam i posłałam mu nikły uśmiech. Zebrałam w sobie wszystkie komórki, by znów potrafić wypowiedzieć jakiekolwiek słowa.

- Niesamowita. - Wyszeptałam, uciekając wzrokiem. Byłam pewna, że jeśli znów spojrzę mu w oczy, ponownie się w nich zatopię. 
- Naprawdę ci się podoba? - Rzucił, odkładając gitarę. Ja jedynie przytaknęłam głową i odchrząknęłam. Uśmiechnął się do mnie szeroko i nachylił się po kubki. Wręczył mi jeden z nich i ułożył się na kanapie, w podobnej do mojej, pozycji. Przez minutę panowała cisza, jednak później pogrążyliśmy się w rozmowie. 

Po godzinie wspólnie stwierdziliśmy, że obejrzymy jakiś film. Z wyborem nie mieliśmy problemu. Oboje stwierdziliśmy, że mamy ochotę na coś o superbohaterach. Liam przyniósł kilka przekąsek, coś do picia i rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie. Oczywiście nie obyło się bez komentowania, albo robienia tego, co robili w filmie.  Mieliśmy niesamowity ubaw, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. A ja z każdą sekundą uwielbiałam chłopaka coraz bardziej. 

Zmęczona wygłupami, ułożyłam głowę na ramieniu chłopaka. Ciepło bijące od jego ciała było niesamowicie przyjemne. Oddychałam powoli, oglądając film. Czułam się wyjątkowo dobrze. Bezpiecznie, błogo i szczęśliwie. Poczułam jak dłoń chłopaka delikatnie muska wierzch mojej. Uśmiechnęłam się pod nosem i przysunęłam bliżej niego. W następnej chwili złapał mnie za rękę i schował ją w swojej wielkiej dłoni. Zmrużyłam oczy i wczułam się w dotyk chłopaka. W pewnym momencie nie wytrzymałam i podniosłam głowę, chcąc spojrzeć mu w oczy. Od razu spotkałam się z jego szerokim uśmiechem, który szybko odwzajemniłam. 

- Liam.. - Zaczęłam nieśmiało. Spojrzał na mnie pytająco. Odsunęłam się od niego i odetchnęłam. Chyba najwyższa pora wytłumaczyć mu pewne sprawy. 
- Coś się stało? - Spytał zdenerwowany.
- Chciałabym z tobą porozmawiać. A raczej coś ci powiedzieć. - Posłałam mu nieśmiały uśmiech. Ponownie odetchnęłam, zbierając się na odwagę. Spuściłam głowę i opowiedziałam chłopakowi dlaczego zachowywałam się tak , a nie inaczej. Ten temat nigdy nie był dla mnie trudny, jednak w obliczu Liam'a, wydawał się niesamowicie ciężki i trudny do opowiedzenia. Było mi najzwyczajniej w świecie głupio. Po wszystkim spojrzałam na chłopaka. Jego mina nie wyrażała tak naprawdę niczego konkretnego. 

- Nie chcę się głupio tłumaczyć, ale nikt nigdy nie nauczył mnie kochać. A ja nie potrafię.. boję się.. - Zaczęłam, jednak on ułożył palec na moich ustach. Zbliżył się tak, że nasze twarze dzieliły milimetry. Chwycił moją twarz w swoje ogromne dłonie i spojrzał mi w oczy.
- Jeśli tylko pozwolisz, nauczę cię miłości.. Nie musisz się niczego bać.. - Rzucił najciszej jak tylko potrafił. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy, ale nie wydostają się na zewnątrz. Jego słowa były niesamowite. Wzruszyły mnie, bo nigdy nie sądziłam, że ktokolwiek będzie chciał mi pomóc. Byłam pewna, że się zdenerwuje, że mnie wyrzuci, że stracę z nim kontakt, bo mógł odnieść wrażenie, że przez cały czas tylko go wykorzystywałam. 

Nagle poczułam ściska moją dłoń, a jego twarz jest coraz bliżej mojej. Domyślałam się co chce zrobić i bardzo tego pragnęłam, jednak coś w środku mnie, podpowiadało, że nie jest to dobry pomysł. Odsunęłam się szybko i posłałam chłopakowi uśmiech.

- Muszę już uciekać. - Rzuciłam, podnosząc się z kanapy. On jedynie westchnął i również wstał.
- Odprowadzę cię.
- Nie trzeba, dam sobie radę. - Uśmiechnęłam się. Zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę drzwi. Odwróciłam się na pięcie chcąc pożegnać się z Liam'em i od razu trafiłam na jego tors. Uniosłam głowę i uśmiechnęłam się. Poczułam jak jego dłonie oplatają moją talię. 

- Do zobaczenia. - Wyszeptał i ucałował mnie w czoło. - Daj mi znać, kiedy dotrzesz do domu. 
- Dobrze. Do zobaczenia. - Poczułam jak od dotyku jego ust moje ciało wypełniają przyjemne ciarki. Musiałam strasznie głupio wyglądać, bo po jego geście mój uśmiech rozszerzył się, a on, widząc moją reakcję, roześmiał się nisko. 

Szłam słabo oświetlonymi ulicami miasta. Uśmiech nie znikał mi z twarzy, a słowa Liam'a z głowy. Może warto w końcu komuś zaufać? Może powinnam dać szansę swojemu sercu, które wciąż podpowiadało mi, że Liam jest najbardziej niesamowitą osobą jaką dotąd spotkałam. 

~*~

Kolejne dni mijały, moje relacje z Liam'em były coraz lepsze. Niestety, kosztem tej poprawy, relacje z Harry'm były coraz gorsze. Nie miałam pojęcia dlaczego tak często wychodził obrażony ze studia. Dlaczego tak rzadko rozmawialiśmy i dlaczego wciąż patrzył na Liam'a zabójczym wzrokiem. Za każdym razem, gdy chciałam go o to zapytać, gdzieś mi uciekał pod coraz głupszymi argumentami. 
Liam za to był coraz cudowniejszym człowiekiem. Zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen.  Ann wciąż powtarzała, że zachowujemy się jak para. Za każdym razem kiedy to mówiła, cieszyła się jak głupia i unosiła śmiesznie brwi.


Pewnego leniwego dnia siedziałam sobie przed telewizorem z miską pełną płatków i oglądałam coraz to głupsze programy. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Kiedy odebrałam, okazało się, że to Ann. Zanim dowiedziałam się o co chodzi, przegadałyśmy co najmniej godzinę. W końcu okazało się, że zaprasza mnie dzisiejszego wieczoru do siebie na, jak to ona określiła, babski wieczór. Miała mi mnóstwo do opowiedzenia na temat Niall'a i czułam, że bardzo pragnie wyciągnąć ze mnie coś na temat Liam'a. Umówiłyśmy się więc, że późnym popołudniem wpadnę do niej z prowiantem i obgadamy wszystko, na co do tej pory nie miałyśmy czasu. 

-----------------------------------------------------------------------------------

Bardzo przepraszam, że ten rozdział jest taki kiepski. Obiecuję, że w następnym się poprawię! Mam nadzieję, że mi wybaczycie i nie zniechęcicie się. 
Buziaki!

poniedziałek, 26 maja 2014

23.

Wpatrywałam się w jego wyraziste, brązowe oczy, a w środku robiło mi się coraz goręcej. W mojej głowie toczyła się bitwa. Bitwa, którą powoli wygrywało serce. Każda komórka mojego ciała niesamowicie tęskniła za jego bliskością, jego dotykiem i zapachem. Dotykał mojej dłoni opuszkami palców, a moje ciało wypełniały ciarki. Przełknęłam cicho ślinę i odetchnęłam subtelnie. Chwyciłam jego ogromną rękę w swoją. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale w jego oczach dojrzałam małe iskierki.

- Liam, ja... - Zaczęłam. Nie miałam pojęcia co tak właściwie mu powiedzieć. Miałam ochotę rzucić się na niego i wbić się w jego usta. Mimo, że tak długo go olewałam, siedząc z nim sam na sam, moja złość momentalnie znikała. Powinnam go przeprosić. Przede wszystkim za swoje tchórzostwo i brak wyjaśnień. Bo przecież to co było między nami do tej pory, to wszystko co się zepsuło. Przecież to moja wina. Tylko i wyłącznie moja. Cholernie bałam się większych wyznań. Dlaczego? Bo nie chciałam go zranić, mówiąc, że
go nie kocham. Mówiąc, że nie wiem o co chodzi i nie potrafię kochać. Ale czy to prawda? Czy ja wciąż nie wiem czym jest miłość? Spojrzałam raz jeszcze w jego twarz. 

Uśmiechał się do mnie subtelnie i nieśmiało przełykał ślinę, czekając na moją odpowiedź. Podniosłam się powoli do pozycji siedzącej i ułożyłam dłoń na jego rozgrzanym, różowym policzku. Przejechałam opuszkiem kciuka po jego skórze, zatrzymując się na pieprzykach, które dodawały mu uroku.

- Przytulisz mnie? - spytałam cicho, nie odrywając wzroku od brązu jego ślepi. Nie musiałam długo czekać na reakcję chłopaka. W następnej chwili czułam jak obejmuje mnie szczelnie. Wtuliłam twarz w jego szyję i subtelnie zaciągnęłam się swoim ulubionym zapachem.

- Czy to znaczy, że wybaczasz? - Wyszeptał do moich włosów.
- To ty powinieneś mi wybaczyć. - Odpowiedziałam cicho, obejmując jego szyję i wplatając palce w jego misternie ułożoną fryzurę. Poczułam jak odetchnął, a mnie w jednym momencie spadł ogromny kamień z serca. Postanowiłam z nim porozmawiać. Powiedzieć mu o co chodzi, dlaczego tak głupio się zachowywałam. Jednak to wszystko później. W tamtym momencie korzystałam z jego bliskości. Z tego, że tak cholernie bezpiecznie czuję się, kiedy mnie obejmuje. Ułożył dłoń na mojej głowie i głaskał mnie powoli, wtulając nos w moje włosy. Niepotrzebne były nam nawet słowa.

- Tęskniłem za tobą. - Rzucił po dłuższej chwili, swoim niskim głosem, wprost do mojego ucha. Ucałował mnie w policzek i odsunął się. Uśmiechnęłam się, a chłopak chwycił moją dłoń. W tym samym momencie do sali wszedł lekarz i uśmiechnął się do nas niewyraźnie. 

- Panno Hopeful, pragnę zamienić z panią parę słów. - zaczął, podchodząc do łóżka. 
- Słucham?
- Przede wszystkim chciałem powiedzieć, że bardzo się cieszę, bo wygląda pani coraz lepiej. - ponownie posłał mi ledwo widoczny uśmiech.
- Również się cieszę. Ale czy mogłabym dowiedzieć się co mi dolega? - odwzajemniłam uśmiech i kiedy zadałam pytanie, poczułam jak Liam porusza się niespokojnie. Spojrzałam na niego pytająco, a on jedynie posłał mi swój uroczy uśmiech. 
- Właśnie o tym chciałem wspomnieć. Zrobiliśmy podstawowe badania i niestety nasze obawy się potwierdziły. Przykro mi, ale podejrzewamy raka płuc. - Rzucił urzędowym tonem, a ja poczułam jak moje serce kurczy się do wielkości ziarenka. Ścisnęłam dłoń chłopaka, a moje ciało oblał "zimny pot". Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Nie miałam pojęcia w jaki sposób mogłam  zachorować. 

- I stąd moja propozycja, z którą do pani przychodzę. - Kontynuował. - Ponieważ guz nie jest jeszcze tak duży, powinna pani poddać się kompleksowemu leczeniu. - Widziałam jak mężczyzna coś jeszcze mówi, jednak nie słuchałam. Spojrzałam z przerażeniem na Liam'a. Posyłał mi pocieszający i pełen wsparcia uśmiech. Wciąż mocno trzymał moją dłoń, delikatnie muskając jej wierzch kciukiem. 
- A.. kiedy.. kiedy ta terapia miałaby się zacząć i na czym by polegała? - Spytałam po dłuższej chwili milczenia.
- No właśnie. Niestety pierwszy wolny termin jest dopiero za miesiąc. Musi się pani uzbroić w cierpliwość.
 - Że co proszę?! - Liam odezwał się tak głośno, że aż podskoczyłam. - Jak to za miesiąc? Przecież teraz liczy się każda minuta!
- Spokojnie, proszę mi wierzyć, że staramy się..
- To postarajcie się bardziej! - Krzyknął, podnosząc się z krzesła. 
- Liam.. - Rzuciłam cicho, ściskając jego dłoń i dając mu tym do zrozumienia, by się uspokoił. Spojrzał na mnie, a jego twarz momentalnie zmieniła się z wściekłej na pełną czułości. Odetchnął głośno i usiadł na krześle. 
- Może lepiej będzie, jeśli porozmawiamy na osobności. - Stwierdził lekarz, patrząc znacząco na chłopaka.
- Wolałabym, żeby mój przyjaciel został ze mną. - Spojrzałam na mężczyznę. 
- No dobrze. - lekarz wzruszył ramionami i wertując kartki, zaczął opowiadać po kolei na czym miałaby polegać terapia. Później ostrzegł mnie czego mam nie robić, przed czym się chronić i tak dalej. 
- Ponieważ już nic więcej nie możemy zrobić, wypiszemy panią do domu. Jednak dopiero jutro, chciałem osobiście zatrzymać panią na jeszcze jeden, kontrolny dzień. - Rzucił, ruszając w stronę drzwi. Przytaknęłam jedynie głową i już parę sekund później zostałam w sali z Liam'em. 

~*~

Od dwóch dni znów mogłam normalnie żyć. Wypuścili mnie ze szpitala i wróciłam do pracy. Oczywiście w studio nikt nie wiedział o mojej chorobie. Byłam wdzięczna chłopakom, że żaden z nich się nie wygadał. Nie chciałam wzbudzać większego zainteresowania, tak samo jak nie chciałam litości z niczyjej strony. 

Ponieważ tego dnia nie mogłam usiedzieć w domu, a musiałam popracować nad piosenkami dla Chłopców, zabrałam zeszyt pod pachę i wybrałam się nad rzekę. Usiadłam na ławce i kładąc zeszyt na kolana, zmrużyłam oczy i odchyliłam głowę. Wczuwałam się w ciepły wiatr, smagający moje policzki i oddychałam głęboko. Już od paru dni miałam w głowie słowa lekarza. Nie potrafiłam pogodzić się z tym wszystkim. Uchyliłam powieki i bardzo powoli spojrzałam na spokojną taflę rzeki. Zaciągnęłam się nie do końca świeżym powietrzem i otworzyłam zeszyt. Kiedy chwyciłam za długopis do głowy od razy przyszedł mi pomysł na piosenkę. Coraz częściej uwielbiam to z jaką łatwością sensowne słowa przychodzą mi do głowy. 

Właśnie kończyłam zapisywać ostatni wers nowej kandydatki na piosenkę, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjęłam telefon z kieszeni i kiedy przeczytałam kto do mnie napisał, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.  


"Gdzie jesteś? Chciałem Cię odwiedzić, ale nie zastałem Cię w domu. Wszystko w porządku?"

Pokręciłam głową z uśmiechem. Liam jest naprawdę niesamowitym człowiekiem, w dodatku takim troskliwym. Odpisałam i schowałam telefon do kieszeni. Chwyciłam za zeszyt, jednak jakby w jednym momencie moja wena całkowicie mnie opuściła. Wstałam z ławki i podchodząc bliżej rzeki, usiadłam na betonowym schodkach. Oparłam łokcie o nogi i układając głowę na dłoniach, wpatrywałam się w rumor po drugiej stronie rzeki. Pędzące gdzieś samochody, spacerujący ludzie. Latarnie oświetlające ulice, wiatr smagający moją twarz. Odetchnęłam i uświadomiłam sobie jak bardzo kocham to miasto. Mieszkałam tu od urodzenia, ale jeszcze nigdy tak bardzo nie doceniałam tego miejsca. 
Nagle poczułam znajomy zapach. Powoli odwróciłam głowę, natrafiając tym samym na uśmiechniętą twarz Liam'a. Ucałował mnie w policzek i chwilę później usiadł tuż obok mnie.

- Coś się stało, że tu siedzisz? - Spytał
- Dlaczego miałoby się coś stać? - Uśmiechnęłam się szeroko i chwyciłam za zeszyt, układając go sobie na kolanach. Chłopak wzruszył ramionami i spojrzał na moje kolana. 
- Nowa piosenka? 
- Owszem. Chcesz zobaczyć? - Otworzyłam na odpowiedniej stronie i wręczyłam zeszyt rozentuzjazmowanemu chłopakowi. Przeleciał wzrokiem po tekście, a z każdą sekundą coraz większy uśmiech pojawiał się na jego twarzy. 

- To jest świetne! - Rzucił nagle. 
- Myślisz? Nadaje się?
- Idealnie! - Zaśmiał się, oddając mi zeszyt. - Myślałem, że już żaden twój tekst mnie nie zaskoczy, ale chyba się pomyliłem. Z każdą kolejną piosenką jest coraz lepiej. 
- Przestań, bo wpadnę w samozachwyt. - Pokazałam mu język
- I powinnaś. - Odwzajemnił gest. Pokręciłam głową z rozbawienia i wróciłam wzrokiem na wciąż spokojną taflę rzeki. Liam coś opowiadał, a ja wsłuchiwałam się w jego niesamowity głos, który był dla mnie niczym muzyka. Uśmiechałam się subtelnie, mrużąc oczy. Cholernie się cieszyłam, że się pogodziliśmy. Że w końcu postąpiłam tak jak powinnam i nie mam przez to wyrzutów sumienia. Bo tak naprawdę w jego towarzystwie czułam się najlepiej. Byłabym na siebie niesamowicie zła, gdybym posłuchała swojego "rozumu" zamiast serca. Chłopak zamilkł, a ja spojrzałam na niego kątem oka. Ze skupieniem wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Z każdą sekundą wpatrywania się w jego twarz, czułam jak moje wnętrzności szaleją. Jeszcze nikt nigdy nie pociągał mnie tak mocno, jak on. W tamtym momencie miałam ochotę dotknąć jego policzków wargami i całować każdy skrawek jego twarzy. Zatopić palce w jego ciemnych włosach i zaciągnąć się jego niesamowitym zapachem perfum. 

W końcu naszą cisze przerwało pytanie Liam'a. Tak właśnie zaczęła się nasza zagorzała dyskusja na przeróżne tematy. Dyskusja, która w bardzo krótkim czasie zmieniła się na wygłupy i opowiadanie sobie śmiesznych historii. Chłopak opowiadał mi o tym co chłopaki potrafią odwalić. O tym jak niesamowicie jest, kiedy jadą w jakąś trasę koncertową. Opowiadał co każdy z nich robi, by się odstresować przed koncertem, ile miast i krajów odwiedzili. I właśnie wtedy zapragnęłam chociaż raz zabrać się z nimi w trasę. Jeśli mam niedługo umrzeć, chciałabym spełnić to marzenie. Bo ja tak naprawdę nie miałam innych marzeń. 

Robiło się coraz ciemniej, a co za tym idzie było coraz chłodniej. Z początku nie przejmowałam się tym, że ubrana byłam jedynie w cienką bluzkę. Jednak kiedy zawiał wyjątkowo chłodny wiatr, zatrzęsłam się z zimna. Liam spojrzał na mnie z troską i przysunął się bliżej. Uniósł rękę i spojrzał pytająco. W odpowiedzi posłałam mu jedynie uśmiech, a sekundę później obejmował mnie już ramieniem. Kontynuował swoją opowieść, a ja słuchając go uważnie, ułożyłam głowę na jego ramieniu i zaciągnęłam się jego zapachem. Przysięgam, że w takiej pozycji i właśnie w tamtym miejscu, nad rzeką, mogłabym usnąć czując się całkowicie bezpieczną i co najważniejsze, całkowicie szczęśliwą. Odetchnęłam i złapałam chłopaka za rękę. On ułożył głowę w moich włosach i szeptem kontynuował mówienie. Bawiłam się jego długimi palcami, raz na jakiś czas, przejeżdżając opuszkami palców po wystających na jego dłoni, żyłach. 

- Lex, chciałbym ci coś pokazać. - Rzucił nagle. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego pytająco. - Zapraszam cię na herbatę. - Uśmiechnął się tajemniczo. Odwzajemniłam gest i wyprostowałam się. Kiedy się podniósł, wyciągnął rękę w moją stronę i pomógł mi wstać. Zabrałam swój zeszyt i chwytając go pod rękę, ruszyłam z nim w tylko jemu znanym kierunku. Szliśmy powolnym krokiem, wciąż rozmawiając i śmiejąc się. Wtedy właśnie postanowiłam, że to odpowiedni czas na wytłumaczenie chłopakowi dlaczego zachowałam się tak, a nie inaczej. Wtedy właśnie postanowiłam dać nam szansę. 



piątek, 23 maja 2014

22.

~ Anne ~

Nie pamiętam, bym kiedykolwiek miała piękniejszy poranek. Kiedy się obudziłam, ujrzałam piękną, spokojną twarz śpiącego blondyna. Nawet podczas snu, uśmiech nie znikał z jego twarzy. Bardzo powoli i po cichu podniosłam się z łóżka i z szerokim uśmiechem ruszyłam do łazienki.


Całe śniadanie przegadaliśmy i okazało się, że bardzo trudno jest się nam rozstać. Niall całował mnie chyba miliony razy zanim jeszcze przekroczył próg. Nawet, kiedy go przekroczył, musiał pożegnać się "już ostatecznie" co najmniej pięć razy. Ja oczywiście nie miałam nic przeciwko. Uwielbiałam jego usta, zapach i to jakie ciepło bije od jego ciała.

Kiedy zostałam sama, uprzątnęłam cały bałagan jaki został po wielkim śniadaniu i postanowiłam odwiedzić Alex. Musiałam opowiedzieć jej to co zdarzyło się poprzedniego wieczoru. Weszłam do salonu, by zabrać telefon i zauważyłam, że na kanapie wciąż leży bluza chłopaka. Pokręciłam głową z uśmiechem i podchodząc do niej, chwyciłam materiał w ręce i zaciągnęłam się zapachem, z którym pożegnałam się dosłownie kilka minut wcześniej.

Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz. Powolnym, acz radosnym krokiem podążałam do domu przyjaciółki. Uniosłam rękę, by nacisnąć dzwonek, jednak jakaś dziwna siła skierowała ją na klamkę. Nacisnęłam na nią jednak drzwi były zamknięte. Zadzwoniłam więc dzwonkiem. Czekałam ponad minutę, jednak Alex nie otwierała. Zaczęłam przechodzić z nogi na nogę, pukając w drewniane drzwi. Również żadnego odzewu. Byłam zdziwiona, bo wiedziałam, że dziewczyna dziś nie pracuje i raczej miała nigdzie nie wychodzić. Wróciłam do siebie i coś mnie podkusiło, by przejść do Alex skrótem. Przeskoczyłam przez płot, tym razem bez żadnych problemów. Podeszłam do drzwi tarasowych, które okazały się otwarte. Kiedy weszłam, w środku panowałam całkowita cisza. To dziwne, bo przecież Lex potrafiła słuchać muzyki dzień i noc. Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. W salonie, sypialni i łazience jej nie było. Wchodząc do kuchni, poczułam jak moje serce się zatrzymuje.

- Boże, Alex! - Krzyknęłam i podbiegłam do dziewczyny. Leżała na zimnych kuchennych kafelkach, całkowicie nieprzytomna. Z jej czoła leciała stróżka krwi. Nachyliłam policzek do jej ust. Na szczęście oddychała. Słabo, bo słabo, ale zawsze. W pośpiechu wyjęłam telefon i wykręciłam numer na pogotowie. Kiedy się rozłączyłam, uklęknęłam obok dziewczyny i delikatnie podniosłam jej głowę z podłogi, kładąc ją sobie na udach. Wpatrywałam się w jej całkowicie bladą twarz, głaskałam jej włosy, a w duchu modliłam się, by karetka zdążyła przyjechać na czas.

- Alex, nie poddawaj się. Wszystko będzie dobrze. - Powtarzałam jak mantrę. Nagle rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Podniosłam się w pośpiechu, kładąc głowę dziewczyny na swoim, uprzednio ułożonym swetrze.

W drzwiach stało dwóch młodych ratowników. Spojrzeli na mnie pytająco, a ja cofnęłam się, by dać im możliwość wejścia. Po drodze do kuchni, opowiedziałam mężczyzną jak ją znalazłam. Dwie minuty później wychodziliśmy już z domu Lex. Zamknęłam drzwi, znalezionym na półce kluczem i pobiegłam za ratownikami i ułożoną na noszach dziewczyną.

- Ann! - Usłyszałam, kiedy dochodziłam do karetki. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Harry, wysiadający ze swojego białego Mustanga. Podbiegł do mnie przerażony, spoglądając to na mnie, to na zamykające się drzwi karetki.
- Co się stało?! Coś z Alex? - Krzyknął.
- Harry.. - Zaczęłam cicho, jednak przerwałam kiedy usłyszałam odpalanie silnika. Dopiero wtedy zorientowałam się, że nie mam nawet pojęcia do jakiego szpitala zabierają moją przyjaciółkę. Podbiegłam do karetki i stanęłam tuż przed nią. Kierowca spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Podeszłam do niego i już sekundę później wiedziałam gdzie jechać. Podziękowałam mężczyźnie bezgłośnie i podbiegłam do zdezorientowanego Harry'ego. Pociągnęłam go za rękę w stronę jego własnego samochodu.

- Szybko! jedziemy do St. Mary's Hospital! - Krzyknęłam i wsiadłam do środka. Chłopak bez słowa zasiadł na miejscu kierowcy i ruszyliśmy z piskiem opon. Przez całą drogę, która dłużyła mi się w nieskończoność, wpatrywałam się w okno i bawiłam nerwowo palcami.

- Powiesz mi co się stało? - Usłyszałam zniecierpliwiony, zachrypnięty głos chłopaka. Spojrzałam na niego. Odetchnęłam i opowiedziałam w jakim stanie zastałam Alex. Zamiast odpowiedzi poczułam jak przyśpieszamy do granic możliwości. Parę minut później, zatrzymując się w ostatniej chwili, znaleźliśmy się na parkingu szpitala. Wypadłam z auta i od razu skierowałam się do wejścia, kompletnie zapominając o Harry'm. Stanęłam przy recepcji, a sekundę później to samo zrobił chłopak.Parę minut później staliśmy przed salą, gdzie lekarze starali się pomóc Alex.

Przechodziłam z nogi na nogę, wciąż wpatrując się białe drzwi do sali. Harry chodził w tą i z powrotem ,mamrocząc coś pod nosem i również spoglądając na drzwi. Po parunastu minutach, który były dla nas obojga katorgą, z pokoju wyszło dwóch lekarzy. Od razu do nich podbiegliśmy, wypytując o stan Alex.

- Przykro mi, ale na ten moment nie możemy nic konkretniejszego powiedzieć. - Stwierdził wyższy mężczyzna.
- Ale jak się teraz czuje? Wyzdrowieje? Co jej się tak właściwie stało? - Wypytywał coraz bardziej zniecierpliwiony Harry.
- Zrobiliśmy co tylko mogliśmy. Pacjentka musi odpoczywać. Zrobimy kilka badań, bo podejrzewamy coś poważniejszego i..
- Jak coś poważniejszego?! - Krzyknął chłopak, a wszyscy obecni na korytarzu spojrzeli w naszą stronę. 
- Nie chcemy spekulować. - Włączył się drugi, do tej pory milczący mężczyzna - Proszę się uspokoić. Opanowaliśmy sytuację.
- Możemy do niej wejść? - Spytałam nagle.
- Proszę dać jej trochę czasu na odpoczynek. - Przytaknęłam głową i chwyciłam Harry'ego za rękę. Lekarze pożegnali się z nami i odeszli, zawzięcie o czymś dyskutując. Usiedliśmy wraz z chłopakiem na pobliskich krzesłach i w tym samym momencie odetchnęliśmy.

- Trzeba zadzwonić do chłopaków.. - Stwierdziłam po paru milczących minutach. Harry nawet się nie odezwał. Wciąż wpatrywał się w zamknięte drzwi, prowadzące do Alex. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer do Niall'a. Pół godziny później na białym korytarzu pojawiła się czwórka zdenerwowanych chłopaków. W jednej sekundzie podbiegł do mnie Liam, za nim Horan, Zayn i Louis.

- Co z nią?! Co się stało?! - Mówił zdenerwowany, łapiąc mnie za ramiona.
- Jeszcze nic nie wiadomo. Lekarze nic nam nie wytłumaczyli.. - Mówiłam spoglądając to na niego, to na Niall'a. 
- To śmieszne! Jak oni mogą niczego nie wiedzieć! - Krzyknął Liam i złapał się za głowę.
- Spokojnie Payne. - Rzucił cicho blondyn, klepiąc przyjaciela po ramieniu. Całą szóstką zasiedliśmy na krzesłach i opowiedziałam chłopakom co się stało i w jakim stanie zastałam Lex. 

W szpitalu siedzieliśmy do późnego wieczora. Z niewiadomych nam powodów, nie wpuszczono nas ani razu do Alex. Harry na zmianę, albo był załamany, albo wkurzony i walił pięściami we wszystko co napotkał na swojej drodze. Liam siedział w jednym miejscu od paru godzin i praktycznie bez mrugnięcia, wpatrywał się w drzwi do sali, gdzie znajdowała się dziewczyna. Horan zaopatrzył nas w coś do jedzenia i picia. Byłam w szoku, kiedy Louis przez cały dzień nie opowiedział żadnego dowcipu ani nie wydurniał się. Ja siedziałam obok Liam'a i dłubałam w talerzu, który przyniósł mi Niall. Wciąż jednak czułam na sobie czyjś wzrok. Myślałam, że to blondyn i spojrzałam na niego z uśmiechem. Pomyliłam się jednak, bo zajęty był swoim daniem. Subtelnie odwróciłam się w drugą stronę i zdziwiłam się, kiedy wzrokiem spotkałam się z wzrokiem Zayn'a. Byłam pewna, że zaraz się odwróci, że zrobi mu się głupio. On jednak nawet nie mrugnął, wywiercając mi dziurę w mózgu i rozbierając, docierając do samego serca. Poczułam jak robię się czerwona i szybko odwróciłam głowę. 

Późnym wieczorem wygoniono nas do domów. Umówiliśmy się na następny dzień czuwania w szpitalu. Na szczęście chłopcy mieli wolne. Pożegnałam się z nimi i Niall odwiózł mnie do domu. 



Staliśmy właśnie przy łóżku Alex. Ona wciąż spała. Dla mnie było to trochę dziwne, ale lekarze zapewniali, że to bardzo dobrze. Że powinna jak najwięcej odpoczywać. Po dwóch godzinach znudziło nam się bezczynne stanie. Louis i Zayn skombinowali skądś krzesła i rozsiedliśmy się wokół Alex. Rozmawialiśmy po cichu, raz na jakiś czas zerkając na dziewczynę. Liam oczywiście siedział bez słowa i trzymając ją za dłoń, wpatrywał się w jej śpiącą twarz. Harry wydawał się lekko zdenerwowany tą sytuacją i choć widać było po jego twarzy, że ledwo powstrzymuje się od odwalenia czegoś głupiego, pozostał przy Lex, ukradkowo dotykając jej reki. Nie miałam pojęcia o co chodzi, nie chciałam wnikać. Wydawało mi się to jednak bardzo podejrzane. W pewnym momencie do sali wszedł lekarz prowadzący. Wszyscy jak na komendę podnieśliśmy się z krzeseł i spojrzeliśmy na mężczyznę, przeglądającego jakieś kartki. 

- Witam państwa. - Zaczął z delikatnym uśmiechem - Rozumiem, że wszyscy jesteście przyjaciółmi? 
- Tak. - Rzucił szybko Harry.
- No dobrze więc. W końcu mogę państwa oświecić. Mam tutaj wyniki badań. - Uniósł plik kartek, które trzymał. 
- I co jej jest? - Spytał Liam
- Od razu mówię, że to tylko nasze podejrzenia. Nie jesteśmy w stanie określić na sto procent, z dnia na dzień, czy..
- No co jej jest! - Krzyknął zniecierpliwiony Harry. Wszyscy spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem, jednak szybko powróciliśmy wzrokiem do lekarza.
- Na początku myśleliśmy, że panna Alex poroniła.. - Przez chwilę miałam wrażenie jakbym ogłuchła. Widziałam jak mężczyzna porusza ustami, jednak nie słyszałam jego słów. Spojrzałam na Liam'a. Jego twarz zlewała się teraz z bielą ściany, przy której stał. Wpatrywał się to na mężczyznę, to na Lex z lekko uchylonymi wargami. 

- Jednak to nie to. Miała bardzo podobne objawy.- Usłyszałam.
- Ale czy ona...- Zaczął Liam
- Nie, nie jest w ciąży. 
- No to o co chodzi? - Dopytywał zniecierpliwiony blondyn.
- Podejrzewamy raka płuc. - Zakryłam usta dłonią, czując jak od tych dwóch słów do moich oczu napływają łzy. Liam opadł na krzesło i spojrzał na Lex. Harry zacisnął pięści i wargi. Niall objął mnie ramieniem, ale słyszałam jak ciężko oddycha. Louis kręcił głową z niedowierzaniem, a Zayn zrobił przerażoną minę. Żadne z nas nie potrafiło dopuścić do siebie tej informacji. Przecież to niemożliwe. W jaki niby sposób do cholery?!

~*~

Kiedy otworzyłam powieki, poczułam okropny, przeszywający ból głowy. Zmrużyłam je szybko i złapałam się za głowę. W tym właśnie momencie poczułam, że mam coś na ręce. Otworzyłam ponownie oczy, lustrując wenflon wbity w moją dłoń. Zacisnęłam wargi, dotykając go badawczo.

- Dzień dobry śpiochu. - Usłyszałam znajomy głos i spojrzałam w stronę, z której dochodził. Ann i Niall siedzieli tuż przy moim łóżku i uśmiechali się do mnie niewyraźnie. 
- Gdzie ja jestem? Co się właściwie stało?
- Zasłabłaś. Całe szczęście, Ann zdecydowała się cię odwiedzić. - Wyjaśnił blondyn, nachylając się nade mną i całując mnie w policzek.
- A to za co? - zdziwiłam się.
- Na dzień dobry. - Stwierdził, opadając na krzesło z uśmiechem. Jednak ten uśmiech był inny niż wszystkie. Bardziej sztuczny, wymuszony. Spojrzałam pytająco na dziewczynę. Uśmiechała się do mnie w ten sam sposób.
- Co się stało? - Spytałam po chwili milczenia. Popatrzyli na siebie, nie odpowiadając mi nawet. Rozejrzałam się po sali, a to co zobaczyłam w oddali sprawiło, że moje serce przez chwilę zabiło mocniej.

- Co on tu robi?! - Spytałam stanowczym głosem, wskazując na fotel pod oknem, na którym spał Liam. 
- Lex, powinniście pogadać. - Rzucił Niall.
- Nie mamy o czym. Nie chcę go tu. - Stwierdziłam, kładąc się z powrotem na poduszce.
- Alex, on przesiedział przy tobie całą noc. Nawet na moment nie zmrużył oka..- Ann spojrzała na mnie błagalnie. 
- I nie wiem po co. Nie chcę go widzieć, ani z nim gadać. Nic się nie zmieniło. 
- Wybacz siostra, że to powiem, ale zachowujesz się jak totalna gówniara. - Rzucił nagle Horan. Spojrzałam na niego, unosząc brew ze zdziwienia. - Jesteście dorośli. Najwyższa pora wyjaśnić sobie wszystko w cztery oczy. Chodź. - Zwrócił się do Ann, chwytając ją za rękę i podążając w stronę śpiącego przyjaciela. Nachylił się nad nim i szturchnął go w ramię. Sekundę później Liam patrzył na przyjaciela zaspanymi oczami. Blondyn wskazał znacząco głową w moją stronę.

- Wiesz co masz robić. - Rzucił do chłopaka i wraz z Ann, wyszli z sali. Kiedy Liam na mnie spojrzał, szybko odwróciłam wzrok i zacisnęłam pięści. W głowie miałam plątaninę myśli. Z jednej strony pragnęłam na niego patrzeć, tęskniłam za jego głosem i tym w jaki sposób na mnie patrzył. Z drugiej jednak strony, coś wewnątrz mnie podpowiadało mi, że nie mogę tak szybko odpuścić i ulec. Tym bardziej, że jego słowa naprawdę mnie zabolały. 

- Lex? - Usłyszałam jego niski głos, przez co całe moje ciało wypełniły ciarki. 
- Po co..
- Proszę cię, daj mi szansę na powiedzenie czegokolwiek zanim znowu mnie wyrzucisz. - Przerwał mi, a ja kątem oka widziałam jak jego dłoń powoli zbliża się do mojej. Szybko zabrałam swoją i spojrzałam na chłopaka. I to był błąd, bo widząc jego smutne, wielkie, brązowe oczy, moje serce powolutku kruszyło się na maleńkie kawałeczki. 
- Dobrze. - Rzuciłam cicho, ponownie odwracając wzrok i mrużąc oczy. 
- Chciałbym cię przede wszystkim przeprosić za to co powiedziałem. - Zaczął cicho - Musisz wiedzieć, że ja wcale tak nie myślę. Wcale nie żałuję, że cię poznałem. Wręcz przeciwnie. Dziękuję losowi, że dał mi spotkać tak niesamowitą dziewczynę. Nie mam pojęcia dlaczego uciekłaś, kiedy chciałem ci powiedzieć..
- Liam. - Rzuciłam, patrząc na niego znacząco i kręcąc głową. - Proszę cię, nie mów tego.
- Ale dlaczego? Boisz się mnie? Boisz się tego? - Spojrzał na mnie, a ja czułam jak wywierca mi swoim wzrokiem dziurę w głowie.
- Nie chcę o tym gadać.
- Jak nie teraz to kiedy? - Rzucił trochę bardziej stanowczym tonem. - Przecież unikanie mnie, unikanie tematu nic nie da. Oboje się z tym męczymy.. Lex.. - Moje imię wypowiedział wyjątkowo cicho. Przysunął dłoń do mojej i opuszkami palców przejechał po mojej skórze. 
- Alex, wybaczysz mi? - Spytał, a ja spojrzałam prosto w jego czekoladowe oczy. Czułam jak moje serce bije szybciej i jak robi mi się gorąco. 

środa, 21 maja 2014

21.

Bardzo niechętnie oderwałem się od jej ust. Ale czasem trzeba również oddychać. Spojrzałem w jej błyszczące oczy, przez co automatycznie zapragnąłem ponownie wbić się w jej wargi i przytulić tak szczelnie, jak jeszcze nigdy nikogo. Nie musieć wypuszczać jej ani na moment. Ułożyłem dłonie na jej rozgrzanym policzku i uśmiechnąłem się. Żadne z nas się nie odezwało, jednak słowa były zbędne. Czułem całym sercem, że jest to najpiękniejszy moment w moim życiu. Odwzajemniła uśmiech, a ja dotknąłem kciukiem kącików jej ust. Cholera, to najpiękniejsza dziewczyna na świecie! Nie mogłem się dłużej powstrzymywać. Wbiłem się w jej pełne usta, czując ciepło wypełniające całe moje ciało. Poczułem jak Ann się uśmiecha i oderwałem się od niej, by spojrzeć o co chodzi.

- Coś nie tak? - Spytałem
- Wszystko dobrze. Nawet bardzo dobrze. - Ostatnie słowa wyszeptała, nachylając się nad moją twarzą i całując mnie w nos. Uśmiechnąłem się szeroko i objąłem dziewczynę ramieniem. Wtuliła twarz między moim ramieniem, a linią szczęki i odetchnęła. Czując jej ciepły oddech,  na moje ciało wkradały się przyjemne ciarki. 

Trwaliśmy w ciszy, czując swoją bliskość, słysząc bicie swoich serc i podziwiając niesamowicie rozgwieżdżone niebo. W pewnym momencie wpadłem na pewien pomysł.

- Um, Ann? - Zacząłem cicho. Uniosła głowę i spojrzała na mnie pytająco. - Nie masz może ochoty na spacer? - Rzuciłem, po czym od razu głupio się uśmiechnąłem. 
 - W sumie to bardzo chętnie. - Stwierdziła i posłała mi swój uroczy uśmiech. 


Podążaliśmy słabo oświetloną ulicą, wciąż o czymś dyskutując. Śmialiśmy się, a ja czułem się na tyle swobodnie, by być prawdziwym sobą i móc się wygłupiać. W bardzo krótkim czasie Ann dołączyła do moich wygłupów. Nawet nie chcę myśleć, jak dziwnie patrzyliby na nas ludzie, gdybyśmy przechadzali się w dzień. Spacerem doszliśmy na koniec uliczki, gdzie był uroczy park, z małym jeziorkiem.
Usiedliśmy na pomoście, opierając się o siebie nawzajem ramionami. Nie potrafiliśmy skończyć rozmawiać, bo wciąż do głowy przychodziły nam nowe tematy lub problemy, które koniecznie musieliśmy przedyskutować. Ann ciągle się uśmiechała, a za każdym razem kiedy to widziałem, moje serce rosło. Mogę śmiało powiedzieć, że dosłownie kocham jej niesamowity uśmiech. Jeszcze bardziej, gdy śmieje się z moich żartów. 

W pewnym momencie Ann zaczęła nucić jakąś piosenkę. Szybko podchwyciłem melodię i zaczęliśmy śpiewać ją wspólnie. Oczywiście nie obyło się bez przekręcania słów, albo mojego "tańca". Stanąłem tuż nad dziewczyną i uśmiechając się szeroko, wyciągnąłem rękę w jej stronę. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a ja jedynie posłałem jej uśmiech. Chwyciła moją dłoń i sekundę później, obejmowałem jej talię, tuląc do siebie. 
Tańczyliśmy powoli, przy śpiewie świerszczy i szumie drzew. Moje dłonie przeniosły się na twarz dziewczyny. Wplotłem palce w jej kruczoczarne włosy i wpatrywałem się najgłębiej jak tylko mogłem, w jej piękne oczy. Poruszaliśmy się powoli, nasze twarze zbliżały się do siebie, a ja czułem jakby moje serce miało zaraz wyskoczyć z piersi. Nasze usta dzieliły dosłownie ułamki milimetrów, kiedy poczułem jak grunt pod moją stopą się skończył. W następnej chwili wpadałem już do jeziorka, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Kiedy się wynurzyłem, usłyszałem donośny śmiech i spojrzałem na dziewczynę. Miałem wrażenie, że zaraz zabraknie jej powietrza od tego śmiechu. Nigdy w życiu nie widziałem tak niesamowicie radosnej osoby. Wyszczerzyłem się pod nosem i podpłynąłem do pomostu.

- Ładnie to tak śmiać się z cudzego nieszczęścia? - Rzuciłem poważnym tonem.
- Ja się wcale nie śmieje. - Starała się opanować od śmiechu, zakrywając usta. 
- Zaraz zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni. - Złapałem dziewczynę za rękę i jednym ruchem wciągnąłem do wody. W odpowiedzi usłyszałem głośny pisk. 

- Jesteś okropny! - Krzyknęła, kiedy wynurzyła się z wody. Uśmiechnąłem się z dumą i spojrzałem na Ann. Wyglądała uroczo. Grzywka przyklejona do połowy twarzy, lekko rozmazany makijaż i mina naburmuszonej, małej dziewczynki. 
- Uważasz, że to zabawne? - Rzuciła poważnie, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Tak samo jak moja gafa. - Wyszczerzyłem się. Spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem i już wtedy pożałowałem tego co zrobiłem. Myślałem, że zaraz wyjdzie z jeziora i odejdzie bez słowa. Na pewno jest wściekła. Moja mina zrzedła, a w tym samym momencie poczułem jak dziewczyna wskakuje na mnie ze śmiechem. 


- Żartowałam głupku. - zaśmiała się, oplatając moją szyję rękoma i wpatrując mi się w oczy. - Niall.. - wyszeptała, jednak nie dałem jej skończyć. Wbiłem się w jej usta, oplatając jej biodra rękoma. Staliśmy w wyjątkowo płytkim jeziorku, całkowicie przemoczeni. Całowałem jej niesamowite wargi, moje dłonie błądziły po jej plecach. Czułem jak drży. Przyciągnąłem ją jak najbliżej tylko mogłem, wciąż nie odrywając od niej ust. Tamten moment był niesamowity, choć przecież tak banalny i głupi. 

W końcu oderwaliśmy się od siebie i zatopiłem się w głębokim brązie jej oczu. Odgarnąłem kosmyk mokrych włosów z jej twarzy i musnąłem jej policzki dłonią. Była taka piękna. Uśmiechnęła się do mnie. Zauważyłem jak jej ciało coraz bardziej drży. Chwyciłem ją za rękę i podpłynęliśmy do pomostu. Jednym ruchem, wyjąłem ją z wody, by sekundę później samemu znaleźć się na drewnianych deskach. 

Ściągnąłem koszulkę i wycisnąłem z niej wodę. Przewiesiłem ją przez ramię i spojrzałem na dziewczynę.

- No ja się nie rozbiorę. - Rzuciła, po czym wybuchła śmiechem. 
- Nawet nie śmiałem o to prosić. - Wyszczerzyłem się i zbliżyłem do Ann. - Chodźmy, bo będziesz chora. - Złapałem ją za nadgarstek i ruszyliśmy przed siebie. Kiedy wyszliśmy z parku, spotkaliśmy się z przeszywającym wiatrem. Czułem jak dziewczyna się trzęsie. Odwróciłem się i z uśmiechem wziąłem ją na ręce.
- Co ty wyrabiasz? - Zdziwiła się.
- Po prostu się przytul. - Rzuciłem cicho. Oplotła moją szyję rękami i wtuliła twarz w mój tors. Odetchnęła, a ja poczułem, że trzymam na rękach swój świat. 


Z parku nie było daleko do domu Ann, jednak w międzyczasie dziewczyna przysnęła, wtulona we mnie. Przez całą drogę szczerzyłem się jak idiota. Kiedy wszedłem do jej domu, od razu zaniosłem ją do łazienki. Zanim jeszcze ją odstawiłem, musiałem obudzić dziewczynę. 

- Ann.. - Wyszeptałem. Bez żadnej reakcji. Pochyliłem głowę nad jej czołem i ułożyłem na nim usta. Całowałem ją powoli, wciąż szepcząc jej imię. W końcu uchyliła leniwie oczy i spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem. Moje serce urosło, bo wyglądała niesamowicie słodko. 

- Co się stało? - Rzuciła cichutkim głosem. 
- Musisz się przebrać, bo będziesz chora. - Uśmiechnąłem się. Przytaknęła mi i gestem dała do zrozumienia, bym ją puścił. 
- Weź gorący prysznic. - Rzekłem, całując dziewczynę w policzek. - Jeśli pozwolisz, to zrobię nam gorącej herbaty.
- Będę bardzo wdzięczna. - Uśmiechnęła się. Wyszedłem z łazienki i chwilę później szykowałem dwa największe, jakie znalazłem, kubki. 

Skończyłem przygotowania i w tym samym momencie poczułem drobne dłonie Ann na swoich biodrach. Nie zdążyłem się obrócić, bo wtuliła się w moje plecy.  Uśmiechnąłem się szeroko i chwyciwszy jej dłonie w swoje, uniosłem je i ucałowałem delikatnie. 

- Chodźmy do sypialni. - Rzuciła cicho. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, ale zrobiłem to o co prosiła, zabierając przy okazji dwa kubki wypełnione malinową herbatą. Jeszcze nigdy nie byłem w tym pokoju. Rozejrzałem się ukradkiem. Błękitne ściany i białe meble sprawiały, że człowiek od razu czuł się przyjemnie w tym pomieszczeniu. Odstawiłem kubki na stolik przy łóżku i spojrzałem na Ann. Siedziała na środku łózka po turecku i wpatrywała się we mnie bez mrugnięcia. Uśmiechnąłem się i usiadłem na brzegu wielkiego łóżka.

- Nie wstydź się. - Zaśmiała się i wyciągnęła rękę w moją stronę. Chwyciłem ją delikatnie, a dziewczyna pociągnęła mnie w swoją stronę. Nasze czoła zetknęły się, a w następnej chwili już całowałem jej słodkie usta. Nie mam pojęcia jak długo się całowaliśmy, dla mnie była to jednocześnie wieczność i bardzo krótki czas. Czas, którego nie chciałbym przerywać już nigdy. 

Oderwała się ode mnie i patrząc mi w oczy, ułożyła dłoń na moim, zapewne już dawno rozgrzanym policzku. 

- Napijmy się herbaty. - Rzuciłem, robiąc głupią minę i odwracając się. Usłyszałem cichy chichot i poczułem jak moje policzki robią się coraz bardziej różowe. Nie miałem pojęcia co się właściwie ze mną dzieje. Z jednej strony czułem się przy niej swobodnie, świetnie nam się gada, całowaliśmy się. Ale z drugiej strony ona wciąż mnie onieśmiela i mam wrażenie, że non stop robię z siebie idiotę. Odetchnąłem i wręczyłem jej kubek. 
Ułożyliśmy się na łóżku i zaczęliśmy rozmawiać. Znów mieliśmy miliony tematów, każde z nas miało inne zdanie, które koniecznie chciało przeforsować. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Nie mogłem odpuścić sobie paru dowcipów. 

Przegadaliśmy chyba ponad godzinę. Ann w końcu ucichła, a jej oddech się uspokoił. 
- Usnęła.. - Rzuciłem do siebie i uśmiechnąłem się, głaszcząc ją po włosach. Pomyślałem, że pora zbierać się do domu. Wysunąłem się powolutku spod jej głowy i jak najciszej mogłem, zszedłem z łóżka.

- Niall.. - usłyszałem cichy głos. Odwróciłem się w stronę Ann. Patrzyła mi prosto w oczy zaspanym wzrokiem.
- Coś się stało?
- Mógłbyś zostać ze mną jeszcze trochę? - Spytała nieśmiało. Przyznam się bez bicia, że w tamtym momencie moje wnętrzności zaczęły swój taniec szczęścia, a serce urosło do maksymalnej wielkości. 
- Naprawdę? - Dopytałem, bo przez chwilę wydawało mi się, że jednak jej prośba jest zbyt piękna, by była prawdziwą.
- Zostań. - Uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę w moją stronę. Chwyciłem ją i ułożyłem się obok, wcześniej całując jej małą dłoń. Kiedy tylko znalazłem się obok dziewczyny, przysunęła się do mnie i obejmując mnie, wtuliła twarz w mój tors. Ułożyłem rękę na jej włosach i bawiłem się delikatnie pojedynczymi, kruczoczarnymi kosmykami. 

- Dobranoc. - Wyszeptała wprost do mojej klatki piersiowej. Poczułem jak na moją skórę wkradają się ciarki, spowodowane jej ciepłym oddechem. Przecież wciąż byłem bez koszulki. 
- Dobranoc mała. - Odpowiedziałem i złożyłem delikatnego buziaka na jej włosach. W tamtym momencie czułem się jak najszczęśliwszy chłopak świata. Nigdy nawet nie marzyłem o czymś tak pięknym jak tamta chwila. 


~*~

Obudziwszy się, poczułam okropny ból brzucha. Kiedy się podniosłam, automatycznie zrobiło mi się niedobrze. W sekundę zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do toalety. Kiedy w końcu skończyłam wymiotować, oparłam się i zimne kafelki ściany i odetchnęłam. Nigdy wcześniej nic takiego mi się nie zdarzyło. A przecież nie zjadłam niczego złego, ani nie przesadziłam z alkoholem. Podniosłam się i po zrzuceniu z siebie ciuchów, weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i wczułam się w zimne krople, spadające na moje ciało. Zamknęłam oczy i od razu przypomniał mi się Liam. Oparłam się plecami o zimne kafelki i odchyliłam głowę, czując na twarzy zimne krople wody. Nie miałam pojęcia co myśleć. Przecież nic złego nie zrobił, nic strasznego nie powiedział. Dlaczego więc tak bardzo mnie to dotknęło? Dlaczego za każdym razem, myśląc o jego czekoladowych oczach, czuję tęsknotę i łzy w swoich oczach? I dlaczego do cholery nie potrafię zrozumieć własnych uczuć?!

Kiedy wyszłam spod prysznica, okazało się, że przesiedziałam w łazience ponad godzinę. Poczłapałam wolnym krokiem do kuchni i zrobiłam sobie ogromny kubek mocnej kawy. Po wypiciu jej w wyjątkowo szybkim tempie i wypaleniu trzech papierosów, ponownie poczułam ten sam ból brzucha, który złapał mnie rano. Odłożyłam kolejnego papierosa i oparłam się o krzesło. Nagle obraz przed moimi oczami stawał się coraz bardziej zamglony. Zamrugałam kilka razy, jednak nic to nie pomogło. Podniosłam się powoli z krzesła, co okazało się bardzo złym pomysłem. Od razu upadłam na kolana, a przed oczami zobaczyłam ciemność. 

niedziela, 18 maja 2014

20.

Rozdział dedykuję Ann Horan. Mam nadzieję, że nie znajdziesz powodów do zemsty ;*

Stałem jak wryty i wpatrywałem się w dziewczynę. Jej twarz nie wyrażała niczego. Ani smutku, ani złości. Zabrałem dłonie z jej ramion i odetchnąłem głęboko. Nie chciałem dopuścić do siebie jej słów. Wciąż miałem nadzieję, że się przesłyszałem. 

- Ann, błagam.. Pogadaj z nią.. - Mówiłem zrezygnowanym głosem, starając się spojrzeć w jej oczy. W końcu na mnie spojrzała. Pokręciła bezsłownie głową i gestem zaprosiła mnie do środka. Stanąłem w drzwiach salonu i wzrokiem odszukałem Lex. Siedziała skulona, a spod koca wystawały jedynie jej stopy. 

- Alex. - Zaczęła dziewczyna, podchodząc wolnym krokiem do fotela. 
- Powiedz mu, że nie chcę go widzieć. - Usłyszałem cichy głosik i poczułem jak moje serce powoli pęka. 
- Ale on tutaj jest. - Ann rzuciła krótko. Sekundę później poczułem na sobie przeszywające, zaszklone oczy Lex.
- Wynoś się stąd! - Krzyknęła, zanim jeszcze cokolwiek zdążyłem powiedzieć. 
- Lex proszę cię, porozmawiajmy. Chciałem..
- Nie obchodzi mnie co chciałeś! Wynoś się stąd Payne! Powiedziałeś wyraźnie, że żałujesz. Nie męcz się teraz. - Zaśmiała się szyderczo i gwałtownie wstała z fotela. Kiedy ruszyła w moją stronę, miałem nadzieję, że jest jeszcze szansa na rozmowę. Niestety, pomyliłem się. Przeszła obok, uderzając mnie barkiem i przy okazji mierząc mnie chłodnym wzrokiem. Zanim jeszcze weszła do sypialni, udało mi się złapać ją za nadgarstek. Wyrwała dłoń i wchodząc do pokoju, trzasnęła drzwiami. 

- Alex do cholery! - Krzyknąłem, uderzając w jasne, drewniane drzwi. Bez żadnego odzewu. Zrezygnowany, odepchnąłem się i spuściłem głowę. Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłem się i spotkałem się z zatroskaną miną Ann. Gestem dała znać, bym poszedł za nią. Stanęliśmy przy drzwiach wyjściowych  i głośno odetchnęła.

- Słuchaj Liam.. Ja nie wiem co się między wami dzieje..
- Przekonaj ją, by ze mną porozmawiała.. - Przerwałem dziewczynie, nie odrywając od niej wzroku.
- Ale co ja mam niby zrobić? Widziałeś w jakim jest stanie. Nie sądzę, by rozmowa z kimkolwiek dała jakiś efekt. Może nie znam jej zbyt długo, ale wiem, że jest cholernie uparta. - Stwierdziła, wzruszając ramionami.
- Ja nie mogę tego tak zostawić. - Rzuciłem bardziej do siebie.
- Przykro mi Liam, ale chyba nic się nie da zrobić. Przynajmniej teraz. Wracaj do domu i odpocznij, jutro macie dużo pracy. - Kiedy to usłyszałem, poczułem jak do moich oczu napływają łzy. Łzy bezsilności i zdenerwowania. Nie mogłem odpuścić. Nie potrafiłbym żyć ze świadomością, że ona mogła mnie znienawidzić. 
- Ann..
- Tak, postaram się z nią pogadać. - Przerwała mi, posyłając pocieszający uśmiech. Odetchnąłem i odwróciłem się na pięcie. - Dobranoc Li. - Rzuciła za mną. 

Szedłem słabo oświetlonymi ulicami miasta z rękami w kieszeniach i wzrokiem wbitym w chodnik. W głowie wciąż miałem obraz jej smutnych oczu i tego w jaki sposób na mnie patrzyła. Owszem, miałem jej za złe całe to bawienie się ze mną, ale sam powiedziałem o kilka słów za dużo. Cholernie tego żałowałem, tym bardziej, że ja wcale tak nie myślę. Przecież ona jest niesamowitą dziewczyną. Cholera! Ona jest najlepszą dziewczyną jaką dotąd spotkałem! Mogę żałować wielu zdarzeń, ale nigdy tego, że dane było mi ją poznać. 


Kopnąłem w zgniecioną puszkę i westchnąłem głośno. I co teraz? Co mam niby zrobić, skoro ona nie chce mnie nawet wysłuchać? W tamtym momencie mogłem jedynie liczyć na to, że Ann uda się ją przekonać. 

~*~

Siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w migoczące gwiazdy. W głowie miałam straszny mętlik, a oczy już piekły mnie od tego wiecznego, bezsensownego płaczu. Usłyszałam ciche pukanie. Sekundę później, tuż za mną stanęła Ann. Nie odezwała się, ale ja domyślałam się po co przyszła. 

- Alex..
- Nie, nie będę z nim gadała. - Przerwałam dziewczynie i spojrzałam na nią.
- Mogłabyś mi powiedzieć co on takiego zrobił, albo powiedział, że tak uparcie pozostajesz przy swoim? - Spytała stanowczym tonem. 
- Chodźmy zapalić. - Rzuciłam i zeskoczywszy z parapetu, ruszyłam w stronę drzwi. 
Chwilę później siedziałyśmy już na drewnianych krzesłach, na moim tarasie. Obydwie zaciągałyśmy się papierosami w kompletnej ciszy. Ann patrzyła na mnie wyczekująco, a ja zbierałam się, by opowiedzieć jej całą historię. 

- Lex, wiesz przecież, że ludzie pod wpływem chwili mówią przeróżne rzeczy. - Zaczęła, posyłając mi nieśmiały uśmiech. - Nie chcę go tłumaczyć, ale postaraj się postawić w jego sytuacji.. Liam nie ma pojęcia o co chodzi. Na pewno się pogubił. Jestem pewna, że on wcale tak nie myśli.
- A ja sądzę, że właśnie tak myśli. Niby dlaczego to powiedział? Gdyby o tym nie myślał, nie wymsknęłyby mu się takie słowa. - Wciąż pozostawałam przy swoim. To prawda, że jestem uparta. Ale tylko wtedy, kiedy jestem pewna swoich racji. A tego byłam pewna dokładnie tak samo, jak tego, że jutro rano wstanie słońce.
- Och Lex. - Ann pokręciła głową i dogasiła papierosa. - Ja cię tylko proszę, byś przemyślała to wszystko raz jeszcze. - Uśmiechnęła się do mnie i podniosła z krzesła. - Musisz mi wybaczyć, ale padam na twarz. Dzwoń, jeśli będziesz miała ochotę. - Rzuciła i ucałowała mnie w czoło. Skierowała się w stronę płotu oddzielającego nasze ogrody, co bardzo mnie zdziwiło.

- Um, Ann? Co ty wyrabiasz?
- Idę na skróty. - Pokazała mi język i chwyciwszy się drewnianego płotka, przerzuciła przez niego nogę. Wszystko zrobiła sprawnie. Jedynie przy zeskakiwaniu, potknęła się i upadła.
- Wszystko okej? - Podbiegłam, gotowa ratować życie. 
- Owszem, tak miało być. To całkowicie zaplanowana akcja. - Rzuciła poważnym tonem, po czym obydwie się roześmiałyśmy. Wiedziałam, że mogę na nią liczyć. Od paru godzin tylko płakałam, a jedna rzecz i słowa Ann sprawiły, że znów przez chwilę poczułam się dobrze.
- Dobranoc. - Pomachała mi i ruszyła w stronę szklanych drzwi tarasu.

Zasiadłam z powrotem na krześle i odchyliłam głowę, mrużąc oczy. Odetchnęłam, a palcami zaczęłam wystukiwać rytm. Czułam całą sobą, że nadchodzi nowa piosenka. Uśmiechnęłam się do siebie i podniosłam. 

- Alex! - Usłyszałam i obróciłam się zdziwiona. Przy płocie stała Ann z głupią miną i drapała się po tyle głowy.
- No co tam? - Uśmiechnęłam się do dziewczyny. 
- Mogłabyś dać mi numer Nialla? Zapomniałam kompletnie sama go o to poprosić, a mam jego bluzę i..
- Jasne, poczekaj momencik. - Przerwałam jej ze śmiechem. Wbiegłam do środka, chwyciłam za telefon i wróciłam z powrotem do ogrodu. Chwilę potem podawałam już dziewięć cyfr i po raz ostatni się pożegnałyśmy. 

Wzięłam wyjątkowo długi i gorący prysznic. Przebrałam się w ulubioną piżamę i chwytając za książkę, ułożyłam się wygodnie w łóżku. Zanim jeszcze zaczęłam czytać, włożyłam słuchawki. Parę sekund później odpływałam już do własnego, wyimaginowanego i wolnego od wszelkich problemów, świata. 

~ Anne ~


Zanim jeszcze się położyłam, spojrzałam na ekran telefonu. Wciąż widniał na nim numer do blondyna, a ja biłam się z myślami. Z jednej strony bardzo chciałam zadzwonić w tamtym momencie, jednak rozum podpowiadał mi, że będzie to wyglądało co najmniej dziwnie. Dzwonić do chłopaka w środku nocy i mówić, że zapomniał swojej bluzy? Pokręciłam głową z pożałowaniem i odłożyłam komórkę na szafkę. 


Nigdy nie miałam problemu z usypianiem. Tego jednak wieczoru nie mogłam kompletnie wyłączyć myśli. Przed oczami miałam uśmiechniętą twarz Nialla, a w głowie to co powinnam powiedzieć, kiedy zadzwonię. Po pół godzinie bezsensownego kręcenia się w łóżku, chwyciłam za telefon i wybrałam numer.

- Słucham? - Usłyszałam zaspany głos i od razu pożałowałam, że zadzwoniłam.
- Hej, z tej strony Ann. Przepraszam, że dzwonię tak późno.
- Och cześć! - Jego głos jakoś dziwnie ożywił się z sekundy na sekundę - Co tam słychać? Coś się stało?
- Nic się nie stało. To znaczy.. No.. Wiem, że to głupie, że dzwonie w tej sprawie o tej porze, ale właśnie sobie przypomniałam, że zapomniałam oddać ci bluzę. - wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu. -
- Kompletnie o niej zapomniałem. - Zaśmiał się.
- Podrzucić ci ją jutro? Czy może.. - Zatrzymałam się na chwilę. Sama nie wiedziałam czy to na pewno dobry pomysł, ale bez ryzyka nie ma zabawy. - Może miałbyś ochotę wpaść jutro po pracy na herbatę i ciasteczka?
- Tymi ciasteczkami to mnie przekonałaś. - Ponownie się zaśmiał, a ja poczułam jak moje serce rośnie. - Bardzo chętnie wpadnę. Dziękuję. - Dodał uroczym głosem.
- Cieszę się. To do zobaczenia. I jeszcze raz bardzo cię przepraszam, że męczę ci tyłek o tej porze.
- Przestań, lubię słyszeć twój głos. - Rzucił i nagle zamilkł. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a serce znów urosło.
- Dobranoc Niall.
- Spij dobrze Ann. - Wyszeptał lekko zachrypniętym głosem, przez co na moim ciele pojawiły się przyjemne ciarki.


Kiedy otworzyłam oczy następnego ranka, na mojej twarzy pojawił się od razu szeroki uśmiech. Przeciągnęłam się, mrużąc oczy i ziewając cicho. Spojrzałam w stronę okna, przez które do środka wpadały ciepłe promienie słońca. Zapowiadała się przepiękna pogoda, która sprawiała, że miałam jeszcze lepszy humor. Podniosłam się radośnie z łóżka i tanecznym krokiem ruszyłam do kuchni. Włączyłam radio i poruszając delikatnie biodrami, zaczęłam przygotowywać kawę i śniadanie. Tego ranka, wyjątkowo niczego nie upuściłam, ani na nic nie wpadłam. 

Po zjedzeniu i wypiciu kawy wzięłam prysznic. Przeszukałam wszystkie szafy w kuchni i stwierdziłam z żalem, że oszukałam Nialla, bo nie mam żadnych ciasteczek. Chwyciłam więc za torebkę i wyszłam do sklepu. Wybrałam się do dużego marketu niedaleko domu. Podświadomość sprawiła, że do kasy podeszłam z wyładowanym po brzegi koszykiem. Mnóstwo ciasteczek, żelek, chrupek i innych łakoci. Jakimś cudem udało mi się przytaszczyć wszystko do domu. Kiedy rozpakowałam zakupy, zasiadłam przed telewizorem. Do przyjścia blondyna miałam jeszcze kilka długich godzin, a że nie mogłam się doczekać, postanowiłam się czymś zająć. Przelatując po kanałach, trafiłam akurat na jeden z teledysków Chłopaków. Uśmiechnęłam się i podgłośniłam. Kiwałam się w rytm i dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że tak naprawdę wgapiam się jedynie we właściciela błękitnych oczu i blond czupryny. Oblizałam delikatnie dolną wargę, w momencie zbliżenia na jego twarz. W tamtym momencie jeszcze bardziej cieszyłam się, że zdecydowałam się do niego zadzwonić. 

Wpatrywałam się tępo w ekran już od ponad godziny, czując jak powoli odpływam. Nawet nie zorientowałam się kiedy moje powieki opadły. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Był tak przerażająco głośny, że aż podskoczyłam, podnosząc się z kanapy. Ruszyłam w stronę drzwi. Wyciągnęłam rękę, by otworzyć, jednak w ostatniej chwili spojrzałam w bok. Przyglądając się swojemu odbiciu, poprawiłam włosy. Odetchnęłam i nacisnęłam na klamkę. Na samym wejściu powitał mnie szeroki i niesamowicie piękny uśmiech Nialla.

- Cześć. - Rzucił radośnie i ucałował mnie w policzek.
- Hej. - Wyszeptałam i gestem, zaprosiłam go do środka. Szłam tuż za nim, zaciągając się niesamowitym zapachem jego perfum. Nawet nie zauważyłam, kiedy chłopak nagle się zatrzymał i odwrócił w moją stronę. Wpadłam na niego, opierając dłonie o jego klatkę piersiową. Spojrzałam na jego rozpromienioną twarz i posyłając nikły uśmiech, odsunęłam się szybko.

- Przepraszam. - Rzuciłam ledwo słyszalnie. - Wejdź, ja zrobię herbaty. 
- Pomogę ci. - Stwierdził i ruszył za mną. Krzątaliśmy się po kuchni w milczeniu. Nie mam pojęcia dlaczego w tamtym momencie czułam się niesamowicie onieśmielona i nie miałam pojęcia co ze sobą począć. Może to fakt, że byliśmy tylko we dwoje i mogłam egoistycznie cieszyć się jego obecnością. Po przygotowaniu dwóch ogromnych kubków herbaty, blondyn zaniósł je do pokoju, a ja zaczęłam wyjmować z szafki wszystkie smakołyki, które wcześniej kupiłam. Zasiedliśmy na kanapie. Z początku w bezpiecznej od siebie odległości. Obydwoje wpatrywaliśmy się w lecący w telewizji film. Po bardzo krótkim czasie, Niall zaczął rozmowę. I bardzo się z tego ucieszyłam, bo chyba właśnie tego potrzebowałam. Musiałam się po prostu rozkręcić. Dyskutowaliśmy na przeróżne tematy, a ręka chłopaka wciąż wędrowała do pudełka z ciasteczkami lub chrupkami. Dyskutowaliśmy zawzięcie na poważne tematy, jak i na tematy naprawdę bardzo głupie. Opowiedział mi o swoim dniu, sprzedał mi kilka dowcipów i zaczął się wydurniać, przez co czułam jak z sekundy na sekundy twarz coraz bardziej boli mnie od śmiechu. 

Nawet nie zauważyłam, że przegadaliśmy ponad godzinę. Podniosłam się w pośpiechu i spojrzałam na blondyna, który leżał rozłożony na kanapie z pełnym brzuchem i szerokim uśmiechem na twarzy. 

- Zaraz przyniosę twoją bluzę, bo znów zapomnisz. - Rzuciłam i skierowałam się do sypialni. Kiedy wróciłam, zastałam blondyna stojącego przy szklanych drzwiach tarasu i wpatrującego się w niebo. Kiedy zorientował się, że wróciłam, odwrócił się z uśmiechem w moją stronę.

- Może wyjdziemy na taras? Dziś chyba wyjątkowo dobrze widać gwiazdy. - Zaproponował.
- Chętnie. - Uśmiechnęłam się do niego. Wręczyłam bluzę i chwyciłam za paczkę papierosów i zapalniczkę. Rozsiedliśmy się na wiklinowej, dużej kanapie wyłożonej poduszkami. Nogi oparliśmy o mały stolik obok. Odchyliliśmy głowy, wlepiając oczy w granatowe niebo obficie wypełnione gwiazdami. Niall miał rację, było przepięknie. 

Siedzieliśmy, stykając się ramionami i  podziwiając piękno świata. Oddychałam powoli, czując błogość i przyjemność. Mając przy sobie blondyna, odczuwałam delikatne ciarki. Czując jego zapach, automatycznie oblizywałam wargi. Nasza randka była niesamowita i bardzo mi się podobała. Jednak ten wieczór, powoli uznawałam za najlepszy. To cudowne uczucie, siedzieć w ciszy, obserwować gwiazdy i czuć przy sobie obecność wyjątkowego chłopaka. Bo w tamtym momencie był z pewnością najbardziej wyjątkowym, jakiego do tej pory spotkałam. Odetchnęłam cicho i ułożyłam głowę na jego ramieniu. Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że delikatnie zadrżał. W następnej chwili złapał dyskretnie moją dłoń i delikatnie ją ściskając, ułożył ją sobie na udach. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaciągnęłam zapachem perfum zmieszanych z zapachem jego ciała. W tamtym momencie wcale nie czułam, że cisza panująca między nami jest niezręczna. Wręcz przeciwnie. Było cudownie. Nagle poczułam jak chłopak się porusza. Uniosłam głowę i od razu spotkałam się z jego pięknymi oczami. Uśmiechnął się do mnie nieśmiało i przyłożył sobie moją dłoń do ust. Patrząc mi głęboko w oczy, ucałował jej wewnętrzną stronę. Poczułam jak moje wnętrzności szaleją, a na skórę wkradają się przyjemne ciarki. Powoli zbliżał twarz do mojej. Uchyliłam delikatnie wargi, czując jak blisko mnie znajduje się blondyn. Zlustrował moje usta, by sekundę później powrócić do moich oczu. Czułam jak moje serce przyśpiesza. Złapał moją twarz w dłonie, a ja ułożyłam dłoń na jego policzku, muskając kciukiem jego rozgrzaną skórę. Nasze twarze dzieliły milimetry, a Niall z każdą sekundą sprawiał, że te milimetry się zmniejszały. Zbliżył się do mnie, a jego wargi już prawie dotykały moich. Czułam, że jeśli mnie zaraz nie pocałuje to zwariuję. Zmrużyłam oczy, czekając na jego ruch. W końcu poczułam ciepło i smak jego miękkich warg. Przyjemne uczucie wypełniło całe moje ciało, kiedy powoli i delikatnie całował moje usta i kąciki.

piątek, 16 maja 2014

19.

Obudziłam się gwałtownie. Miałam jakiś dziwny i przerażający sen. Podniosłam głowę i zorientowałam się, że spałam na udach Ann. Ona wciąż jeszcze słodko spała, z głową opartą o drewnianą balustradę tarasu i ręką spoczywającą na moim ramieniu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i odrzuciłam pustą butelkę po winie, którą najprawdopodobniej przytulałam jak misia. Przetarłam twarz i zmierzwiłam włosy. Odetchnęłam głęboko i dopiero wtedy poczułam przeszywający ból głowy.

- Chyba wczoraj przesadziłam.. - Stwierdziłam sama do siebie. Podniosłam się na nogi i otrzepałam z trawy. Ponownie spojrzałam na słodko śpiącą dziewczynę i żal było mi ją budzić, jednak poranki w Londynie bywają chłodne. Nachyliłam się i odgarniając czarny kosmyk włosów, opadający na jej czoło, zaczęłam szeptem budzić Ann. Leniwie otworzyła oczy i od razu posłała mi uśmiech.

- Przepraszam, że budzę. Jest zimno, wejdźmy do środka. - Stwierdziłam, podając dziewczynie rękę.
- Ja już może wrócę do siebie. - Rzuciła, kiedy wchodziłyśmy do środka. - Dzisiaj pracujemy z chłopakami i muszę.. - Przerwała nagle, spoglądając na mnie badawczo. - Lex, jak się czujesz?
- Hm? - Zdziwiłam się jej pytaniem.
- Strasznie blado wyglądasz. Poza tym, nie bez powodu wypiłaś wczoraj aż tyle. - Rzuciła, zbliżając się powoli.
- Wydaję ci się. - wymusiłam uśmiech i ruszyłam w stronę kuchni. - Masz może ochotę na kawę?

Zasiadłyśmy w kuchni i pogrążyłyśmy się w rozmowie na przeróżne tematy. Po pół godzinie Ann stwierdziła, że naprawdę musi uciekać. Pożegnałyśmy się i umówiłyśmy na wieczór. Nie wytłumaczyłam dziewczynie co się tak właściwie stało w moim świecie, a ona była okropnie uparta. Nie dawała mi spokoju, wciąż pytając o co chodzi. Nie miałam jej tego za złe. Cieszyło mnie, że ktoś się przejmuje moją osobą. Nawet jeśli wieczorem wciąż nic jej nie powiem, mogę być pewna, że zwykłe siedzenie w milczeniu, będzie bardzo pomocne. Przynajmniej dla mnie. Coraz częściej łapie się na tym, że potrzebuję czyjejś bliskości, obecności. Kiedyś mogłam żyć samotnie, teraz już nie potrafię.

Po wyjściu Ann, wzięłam długi, orzeźwiający prysznic, który pomógł mi w okropnym bólu głowy. Ubrałam się w ulubione dresy i zasiadłam w fotelu, z książką w ręce. Przejechałam dłonią po okładce i uśmiechnęłam się do siebie. Ta książką była moją ulubioną. Od zawsze sprawiała, że czułam się lepiej, pogrążając się w świecie w niej opisanym. Powoli i ostrożnie otworzyłam na pierwszej stronie. Nie zdążyłam jednak przeczytać ani słowa, bo rozdzwonił się mój telefon. Niechętnie wstałam z fotela i odebrałam.

- Co tam Niall?
- Hej mała, jak się czujesz? Co słychać?
- Wszystko w porządku. Jakoś żyję. Cieszę się, że nie muszę nigdzie wychodzić.
- A właśnie. Chciałem przypomnieć, że jutro się widzimy, żeby popracować na piosenkami. No i musisz posłuchać jak je nagrywamy. - Rzucił wesołym głosem, a ja poczułam jak wielka gula rośnie mi w gardle. - Lex?
- Jestem... Wiesz.. Ja chyba nie dam rady jutro przyjść. - Zaczęłam powoli. - Napiszę ze dwie piosenki. Przyjdź po nie dziś wieczorem, albo jutro rano. Ja naprawdę nie mogę.. - mówiłam, a mój głos coraz bardziej się załamywał.
- No dobrze, ale nie wolisz..
- Nie Niall.. - przerwałam mu cicho.
- No dobrze, jak uważasz. Dzwoń jeśli tylko będziesz czegoś potrzebowała. Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.
- Wiem słońce, wiem.. - rzuciłam cicho i rozłączyłam się.

Odrzuciłam telefon i opadłam na fotel. Wyjęłam spod tyłka książkę i spojrzałam na nią. Odetchnęłam, wertując kartki. W mojej głowie znów pojawiły się czekoladowe oczy, wkurzony wyraz twarzy i te kilka, słów, które tak bardzo mnie zabolały. Byłam świadoma tego, że to tak naprawdę moja wina. Moje niezdecydowanie i głupie zachowanie sprawiły, że straciłam kogoś tak niesamowitego. Bałam się nawet pomyśleć jakie On ma teraz o mnie zdanie.

~ Anne ~

Wróciwszy od Alex, od razu ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w nowe ciuchy. Kolejny dzień pracy i kolejne parę godzin spędzonych z Niall'em. Ten chłopak sprawia, że nie mogę przestać się uśmiechać. Ma w sobie coś wyjątkowego, jego oczy mają niesamowity, radosny blask. Chciałabym wpatrywać się w ten hipnotyzujący błękit bez końca. Opadłam na łóżko, gdzie leżał James. Uśmiechnęłam się i chwyciłam go w ramiona. Wtuliłam twarz w jego pluszową główkę i odetchnęłam. Wtedy właśnie przypomniałam sobie, że nie oddałam blondynowi bluzy. Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do szafy. Wygrzebałam z niej własność chłopaka.

- Kurczę. Muszę mu ją oddać. - Rzuciłam do siebie i przytknęłam materiał do nosa. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum i w jednym momencie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ponownie usiadłam na łóżku, wciąż trzymając w rękach bluzę. Dopiero głośny dzwonek telefonu wybudził mnie ze swego rodzaju letargu. Zeskoczyłam z łóżka i odebrałam. Jak się okazało, dzwonił mój szef. Nigdy się nie spóźniałam, a okazało się, że przez kawałek jakieś materiału zapomniałam o bożym świecie i mijającym czasie. Rozłączyłam się i jak poparzona, zaczęłam latać po domu, zbierając cały swój sprzęt. Wpadłam do pokoju. W całym tym chaosie zgubił się gdzieś jeden z obiektywów. Rozglądałam się po całym pomieszczeniu, czując rosnącą we mnie panikę. Obróciłam się i usłyszałam huk, później jakby dźwięk rozbijanego szkła.

- Boże, nie.. - Spojrzałam z przerażeniem na potłuczone w drobniutkie kawałeczki, małe lusterko. - Czemu to zdarza się tylko mnie. - Jęknęłam, krzywiąc się i nachylając nad szkłem. Oczywiście z początku zaczęłam zbierać je gołymi rękami i dopiero kiedy moje dłonie zaczęły krwawić, zorientowałam się jaka głupia jestem. Walnęłam się ręką w czoło i pobiegłam po szczotkę. Uprzątnęłam cały bałagan, który zrobiłam, opatrzyłam dłoń i ostatni raz spojrzałam w lustro.

- Kurwa.. - wyszeptałam, widząc, że całą twarz mam krwi. Westchnęłam ciężko i szybko się przemyłam. Po zrobieniu na nowo makijażu, wybiegłam z łazienki i tym razem ostrożnie, pozbierałam wszystko co było mi potrzebne i wybiegłam z domu. Oczywiście przy wyjściu musiałam mocować się z zamknięciem drzwi. Albo to mój pech, albo mam po prostu kiepski zamek. 

Parę minut później wsiadałam do taksówki, z czym również miałam małe problemy. Nienawidzę się śpieszyć, bo wtedy mi się nic nie udaje i wszystko leci mi z rąk.

~*~

Siedziałam kolejną godzinę i wpatrywałam się tępo w na wpół zapisaną kartkę. Kolejny papieros dopalał się powoli a ja nie potrafiłam zmusić swojego umysłu do myślenia o czymkolwiek innym niż Liam i jego ostatnie słowa skierowane w moją stronę. Wiem, że jestem głupia, wiem, że może trochę przesadzam. Wiem dobrze, że nie powinnam tyle o tym myśleć, ale nie potrafiłam inaczej. Wpatrywałam się w pojedyncze słowa, które jakimś cudem złożyłam w zdania. Raz na jakiś czas, literki rozpływały się pod wpływem kapiących z moich oczu łez. Nie mam pojęcia ile kawy wypiłam tego dnia. Po czwartej przestałam liczyć. Odpalałam papierosa od papierosa, a myślami była w kompletnie innym świecie. 

- Dobra Alex, weź się w końcu w garść. - Rzuciłam do siebie. Odetchnęłam głęboko i odpalając setnego tego dnia papierosa, nachyliłam się nad kartką.

Właśnie kończyłam pisać kolejną piosenkę, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Podniosłam go i spojrzałam na ekran. Moje serce przyśpieszyło, jednak szybko nacisnęłam na czerwoną słuchawkę. Mimo, że pragnęłam go usłyszeć, tęskniłam za jego głosem, a moja ciekawość nie dawała mi spokoju, nie odbierałam. Bo dzwonił jeszcze kilka razy. Za siódmym razem, wsadziłam komórkę pod poduszkę. Wróciłam na fotel, usiadłam skulona i przyciągnęłam kolana do twarzy, chowając tym samym twarz. Nikt nigdy nie działał na mnie w taki sposób. Nikt nigdy nie wzbudzał we mnie tylu skrajnych emocji. Nikogo nigdy tak nie pragnęłam, jednocześnie nie chcąc go widzieć. 

Nie mam pojęcia ile przesiedziałam w takiej pozycji. W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam się powoli, otarłam pojedyncze łzy, które zmoczyły moje policzki, odetchnęłam i poszłam otworzyć. W drzwiach stanęła jak zawsze uśmiechnięta Ann. Zaprosiłam ją gestem i już sekundę później siadałyśmy  wspólnie w salonie.

- Masz na coś ochotę? - Spytałam nieokreślonym tonem.
- Chętnie napiłabym się herbaty. - Rzuciła wesoło. Przytaknęłam głową i ruszyłam do kuchni. Wstawiłam wodę i wyjęłam pudełko z herbatą. Stanęłam na palcach, by dosięgnąć kubeczka z górnej szafki. Postawiłam go na blacie i wyciągnęłam rękę po torebkę z herbatą. W tym właśnie momencie potrąciłam kubeczek i upadł na kafelki z wyjątkowym hukiem. I to był moment kulminacyjny. Opadłam na kolana i zaczęłam płakać. Nigdy nie sądziłam, że mam w sobie tyle łez. Nigdy nie sądziłam, że będę dosłownie łkała z bezsilności i swojej głupoty. Klęczałam, kiwałam się w przód i tył i patrząc na rozbity kubek, nie przestawałam płakać. Poczułam na ramieniu dłoń Ann, a zaraz potem jej ramiona oplatające mnie czule. 

- Oj Lex, Lex.. - Szeptała, kiedy odwróciłam się do niej przodem i chowając twarz w jej włosach, wciąż płakałam. - Chodź. - Rzuciła cicho i pomogła mi się podnieść. Zaprowadziła mnie z powrotem do pokoju i usadziła na kanapie. Okryła mnie kocem, a ja chwyciłam za poduszkę i przyciągając nogi do twarzy, schowałam w niej twarz, starając się uspokoić. Dziewczyna wróciła do kuchni, posprzątała cały syf jaki zrobiłam i przyszykowała nam herbaty. Siedziałyśmy w ciszy, a ja wciąż starałam się opanować emocje, które już tak długi czas wydostawały się na zewnątrz. Ann objęła mnie ramieniem i wręczyła kubek z gorącym napojem. Wpatrywałyśmy się w wyłączony telewizor, a jedynymi słyszanymi dźwiękami było moje pociąganie nosem, lub delikatne siorbanie dziewczyny. 

Nagle rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Stwierdziłam, że to pewnie Niall przyjechał po obiecane piosenki. Podniosłam się leniwie z kanapy i wciąż okryta kocem, ruszyłam otworzyć. Kiedy to zrobiłam i zobaczyłam kto stoi przed drzwiami, moje serce gwałtownie stanęło. 

- Alex.. - Odezwał się cicho, patrząc wprost w moje oczy. Czując jak kolejne strumienie napływają do moich oczu, cofnęłam się i zatrzasnęłam przed nim drzwi. Przybiegłam z powrotem do pokoju i usiadłam na fotelu, nakrywając się całkowicie kocem, który spoczywał na moich ramionach. 

- Alex, kto to? - Usłyszałam zdziwiony głos Ann. Zanim jeszcze odpowiedziałam, usłyszałyśmy po raz kolejny dzwonek, a później walenie do drzwi i jakieś krzyki.
- Nie chce z nim rozmawiać i nie chce go widzieć. - Rzuciłam cicho, nie wyjmując nawet głowy spod koca.
- To Liam? - Nie odpowiedziałam. 

~ Anne ~

Nie musiałam dopytywać. Przecież milczenie jest często prostym potwierdzeniem. Odetchnęłam i ruszyłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam, Liam niemal wpadł do środka. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Miał zdenerwowaną minę,a w oczach  strach wymieszany z żalem. 

- Co jest? - Spytałam, kiedy się wyprostował.
- Dzwoniłem, ale nie odbierała. Niall wysłał mnie po piosenki, chciałem z nią pogadać. Ale uciekła. Nie mam pojęcia... Boże.. - Zatrzymał się i nabrał powietrza. Dobrze widziałam, że ledwo udaje mu się zebrać myśli i powiedzieć to co chce. 
- Rozumiem, ale.. - Zatrzymałam się. Sama nie wiedziałam co tak właściwie powiedzieć. Nie miałam zielonego pojęcia co zaszło między tym dwojgiem i nie chciałam się mieszać w nie swoje sprawy. Ale dobrze widziałam jak Alex cierpi. W oczach chłopaka widziałam to samo. 

- Wpuść mnie, proszę. Muszę z nią pogadać. Muszę przeprosić.. - zaczął, łapiąc mnie za ramiona i przeszywając mnie wzrokiem. 
- Przykro mi Liam, ona nie chcę cię widzieć. - Rzuciłam cicho, spuszczając głowę. 
- Ann, proszę..
- Naprawdę mi przykro.