poniedziałek, 5 maja 2014

15.

dedykuję rozdział Ann Horan. ;* mam nadzieję, że nie jest tak źle jak myślałam i mnie nie zabijesz! <3.

~ Niall ~

Piosenka się skończyła, jednak nie od razu wypuściłem Ann z ramion. Jakaś dziwna, przyjemna siła zatrzymywała moje ręce na jej biodrach. Poczułem jak wpatruje się we mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami. Dostrzegłem w nich blask, który sprawił, że na moment zapomniałem jak się oddycha. Z letargu wyrwał mnie głos Lex.

- Horan..
- no? - spojrzałem na nią zabójczym wzrokiem. Jak mogła przerwać tak piękną chwilę.
- nie wiesz gdzie podział się Harry? - spytała. Dopiero wtedy zorientowałem się, że mój przyjaciel rzeczywiście gdzieś zniknął. Wszyscy stali na środku pokoju i zastanawiali się o co tak właściwie chodzi. Nagle Zayn stwierdził, że sprawdzi poza domem. Jak się później okazało, Harry siedział na schodkach z głową opartą na rękach i patrzył przed siebie. Stanąłem wraz z Malikiem za przyjacielem. Spojrzeliśmy po sobie.

- stary, co jest? - spytał mulat.
- nic. - rzucił krótko
- to dlaczego wyszedłeś? - dopytywał mój przyjaciel.
- bez powodu. Co już nie tańczycie? - spytał retorycznie, dalekim od miłego tonem.
- Styles, co w ciebie wstąpiło? - rzuciłem
- nic. - powtórzył, powracając wzrokiem na drugą stronę ulicy. Bezsłownie uznaliśmy, że nie ma sensu dłużej z nim dyskutować. Znaliśmy go na tyle dobrze, by wiedzieć jak cholernie uparty z niego człowiek. Wzruszyliśmy ramionami i wróciliśmy do środka. Jak się później okazało Harry wrócił do domu. Przynajmniej tak myśleliśmy. 

Kiedy weszliśmy do salonu Ann zawzięcie dyskutowała o czymś z Louis'em. Lex siedziała na kolanach Liam'a i przysłuchiwali się rozmowie Lou i Ann, raz na jakiś czas wybuchając śmiechem. I dopiero wtedy zauważyłem co tak właściwie jest między moim przyjacielem, a dziewczyną. Ucieszyłem się, widząc jak dobrze się dogadują. Przecież Li od zawsze pragnął odnaleźć tą jedyną. Niestety do tej pory miał tylko pecha. A może Lex jest właśnie  tą jedyną? Z uśmiechem podszedłem do reszty i zasiadłem na kanapie. Wszyscy pogrążyliśmy się w dyskusji, ale ja nie mogłem przestać zerkać na Ann. Musiałem śledzić każdy jej ruch. Jej niesamowity uśmiech i to jak oblizuje subtelnie wargę, kiedy się na czymś skupia. To wszystko sprawiało, że w moich oczach była coraz bardziej niesamowitą dziewczyną.
W pewnym momencie rozmowy ucichły i wszyscy, praktycznie w jednym momencie odlecieliśmy.

~*~

Obudziło mnie czyjeś głośne gadanie przez sen. Podniosłem głowę. Okazało się, że to Louis zawzięcie się z kimś kłóci i do tego obficie gestykuluje. Zaśmiałem się i ułożyłem głowę z powrotem na podłogę, gdzie zasnąłem. Po chwili jednak poczułem jak burczy mi w brzuchu. Dobrze wiedziałem, że jeśli mój głód się odezwał, na pewno nie usnę. 

Wstałem więc i od razu skierowałem się do kuchni. Wygrzebałem z lodówki wszystko co tylko tam było i rozłożyłem się na blacie. Jak dobrze, że Lex i Liam zrobili zakupy. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zacząłem robić sobie kanapki.

- mogę liczyć na jedną z nich? - usłyszałem za sobą i poczułem jak moje serce zaczyna bić szybciej. Odwróciłem się. Ann stała tuż za mną z szerokim uśmiechem i wpatrywała się w moje kulinarne dzieła. Wskoczyła na blat, tuż obok mnie i spojrzała na mnie wyczekująco.
- proszę.. - rzuciłem i podałem jej jedną z kanapek. Podziękowała mi nieznikającym uśmiechem i wzięła gryza, machając zwisającymi nogami. Chciałem dorobić jeszcze parę kanapek, ale jakimś cudem nie potrafiłem oderwać wzroku dziewczyny. Nie wpatrywałem się co prawda jak idiota, ale kątem oka wciąż na nią zerkałem.

- uważaj z tym nożem. - zaśmiała się, a ja w ostatnim momencie zatrzymałem rękę. Rzeczywiście. przez zagapienie się mógłbym już dawno nie mieć palców. Co ta dziewczyna ze mną robi? A może to ja jestem taki porąbany?
- o boże.. - usłyszeliśmy zachrypnięty głos. Odwróciłem się, a moim oczom ukazała się Lex, opierająca się o framugę i przeczesująca dłonią włosy. - chyba wczoraj trochę przesadziłam. - rzuciła, robiąc niewyraźną minę. Podeszła do nas wolnym krokiem. Ucałowała Ann w policzek, a mnie w czoło i wyciągnęła rękę do stojącego niedaleko ekspresu.

- jakie powitania - zaśmiałem się - szkoda, że nie od wszystkich.. - w ostatniej chwili ugryzłem się w język. W sekundę zrobiłem się cały czerwony i odwróciłem szybko wzrok. Usłyszałem śmiech obydwu dziewczyn, przez co zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio. 

Nie wiem czy wszyscy moi przyjaciele mają  takie wyczucie, czy po prostu zapach świeżej kawy ich przyciąga, ale w ciągu paru minut, w kuchni pojawiła się reszta. Rozsiedli się przy stole i spojrzeli na mnie wyczekująco.

- co? - uniosłem brew, wpychając do ust ostatnią kanapkę
- skoro już tam stoisz to kopsnij jakieś śniadanie - rzucił leniwie Louis.
- a co ja, wasz kucharz jestem?
- Horan, nikt nie zna się na jedzeniu tak dobrze jak ty. - stwierdził Zayn, po czym wraz z Lou wybuchli śmiechem. Ann w krótkim czasie dołączyła do chłopaków, a Lex i Liam byli jak gdyby nieobecni. Spojrzałem w ich stronę. Dziewczyna siedziała na jego kolanach i bez słowa, wpatrywali się sobie w oczy. Westchnąłem i uśmiechnąłem się. Parę minut później przygotowywałem już śniadanie dla wszystkich. Mimo, że nie byłem w swojej kuchni, czułem się w niej bardzo swobodnie. Albo Lex to nie przeszkadzało, albo była zbyt wpatrzona w Liam'a.


Zjedliśmy i rozłożyliśmy się w ogrodzie z kubkami. Położyłem się na trawie i zmrużyłem oczy, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca. Nagle poczułem jak ktoś kładzie głowę na moim brzuchu. Spojrzałem w dół, natykając się tym samym na burzę czarnych włosów. Chwilę potem Ann spojrzała na mnie z uśmiechem.

- mogę? - spytała
- jasne. - odwzajemniłem uśmiech i wróciłem do wcześniejszej pozy. Teraz jednak było mi o wiele lepiej. Bardziej błogo i przyjemnie.
Panowała cisza, w której słychać było jedynie śpiewy ptaków i niewyraźne odgłosy samochodów. W pewnym momencie rozdzwonił się czyjś telefon. Spojrzałem na przyjaciół. Liam przeprosił nas i odszedł na bok. Jego rozmowa nie trawa długo. Kiedy się rozłączył, zrobił krzywą minę i przeciągnął się.

- Paul nas wzywa. - rzucił leniwie.
- o boże, serio? - spytał Zayn z niezadowoloną miną.
- no niestety.

Cała nasza czwórka podniosła się niechętnie. Wchodząc do środka zebraliśmy swoje rzeczy. Każdy z nas podszedł do Lex, przytulił i ucałował ją na pożegnanie. Oczywiście Liam'owi zajęło to dłuższą chwilę. Spojrzałem na Ann, która również zebrała swoje rzeczy.

- ja też się zmywam. Za parę godzin muszę być w studiu. - poinformowała wszystkich. Dziewczyny pożegnały się i wyszliśmy wspólnie z Ann. Kiedy znaleźliśmy się na podjeździe, spojrzałem nieśmiało w stronę dziewczyny.

- może cię odprowadzić? - rzuciłem, drapiąc się w tył głowy.
- byłoby bardzo miło. - uśmiechnęła się do mnie. W parę sekund znaleźliśmy się pod jej drzwiami, a ja zacząłem żałować, że dziewczyny mieszkają tak blisko siebie. Zatrzymaliśmy się w jednym momencie i również w tym samym czasie odwróciliśmy się do siebie.
- dzięki.. - zaczęła cicho. Od samego rana zbierałem myśli, starałem się zmusić do zapytania o tą jedną jedyną, głupią i banalną rzecz jaką jest randka. Jakiś spacer, cokolwiek. Ona jednak chyba nazbyt mnie onieśmielała. Stojąc pod jej domem, znów poczułem, że to odpowiedni moment. Otworzyłem buzię, jednak nie odezwałem się. Była zbyt blisko. Czułem jej zapach, jej oddech na swojej twarzy. Uniosła ręce i oplotła je wokół mojej szyi. Zbliżyła twarz i uśmiechnęła się.

- do zobaczenia Niall. - wyszeptała i pocałowała mnie w policzek. Już wtedy wiedziałem, że kocham to w jaki sposób wymawia moje imię. Poczułem jak moje wnętrzności szaleją.
- Horan, pośpiesz się! - krzyknął Liam. Odetchnąłem i spojrzałem w stronę przyjaciół. Wszyscy pakowali się do auta Li, a on sam stał i machał do mnie. Kiedy wróciłem wzrokiem do Ann, ona wciąż uroczo się uśmiechała.

- cześć. - rzuciłem i odszedłem. Boże, jaki ja jestem głupi! Nie potrafię się nawet odezwać. Zaprosić jej gdziekolwiek. Przecież to normalna dziewczyna! Nie.. wcale nie. Ona jest inna. Bo nigdy wcześniej przy żadnej nie czułem się tak jak przy niej. Żadna inna nie onieśmielała mnie tak bardzo, że zapominałem jak się mówi.

Kopnąłem  kamyk, przechodząc przez ulicę. Obejrzałem się, dziewczyna starała się otworzyć drzwi, jednak coś jej nie wychodziło i szarpała się z klamką. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo wyglądało to słodko. Ta jej niezdarność była urocza. W końcu udało jej się dostać do własnego domu. Otworzyła drzwi i w tamtym właśnie momencie poczułem w sobie odwagę.

- Ann! - krzyknąłem. Odwróciła się i spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Wziąłem głęboki oddech i podbiegłem do dziewczyny.
- coś się stało?
- tak.. nie.. - zacząłem się plątać, starając się ułożyć w myślach jak właściwie mam ją zaprosić. Uśmiechnęła się zachęcająco. Wypuściłem subtelnie powietrze z ust. - masz może ochotę gdzieś wyskoczyć? - wypaliłem na jednym tchu, a po wszystkim uśmiechnąłem się głupkowato. Zaśmiała się i pokręciła głową. Nie odpowiedziała od razu, przez co czułem się jakbym czekał na wyrok. Moje serce waliło mocniej z każdą kolejną sekundą.

- jasne, bardzo chętnie. - odpowiedziała po chwili, która była dla mnie wiecznością. Czułem jak moje wnętrzności tańczą, jak serce przyśpiesza, a na mojej twarzy pojawia się coraz większy uśmiech.
 - to super! znaczy..
- bądź o siódmej. - rzekła cicho i ponownie tego dnia, ucałowała mnie w policzek. Stałem w jednym miejscu, dopóki drzwi za dziewczyną się nie zamknęły. Kiedy ruszyłem w stronę Liam'a, nie mogłem się powstrzymać i po prostu musiałem odtańczyć swój taniec szczęścia.

- a tobie co? - zaśmiał się Li, kiedy stanąłem tuż przed nim i z wielkim bananem, wciąż wymachiwałem rękami.
- a nic. - rzuciłem wesoło i wsiadłem do auta. Chłopak pokręcił jedynie głową, wsiadł i odpalił silnik. Kiedy ruszyliśmy, spojrzałem na dom Ann.

- zajebiście.. - rzuciłem do siebie z uśmiechem.
- gadasz do okna? - usłyszałem śmiech Lou.
- coś mi się wydaję, że po prostu się umówił. - stwierdził Zayn poważnym tonem.
- nic wam do tego. - rzuciłem, pokazując im język i powracając wzrokiem do widoków za szybą. 

~*~

Gdy człowiek na coś czeka, minuty cholernie się wydłużają i traci się kompletnie cierpliwość. Wybiła godzina czwarta. Spojrzałem z żalem na zegarek, jak gdyby to on był winien temu, że czas ciągnie mi się w nieskończoność. Nie potrafiłem usiedzieć w jednym miejscu. Ostatni raz miałem tak, chyba przed naszym pierwszym, wspólnym występem podczas pierwszej trasy koncertowej. Wszystko mnie wkurzało i co bardzo u mnie rzadkie, straciłem apetyt. Siedzieliśmy w gabinecie Paul'a kolejną godzinę, omawiając jakieś pierdoły. Chodziłem od okna do kanapy, a chłopaki zajadali się pizzą. 

- Horan, ty się dobrze czujesz? - spytał nagle Zayn.
- czemu sądzisz, że nie? - rzuciłem, ponownie spoglądając na zegarek. 
- bo normalnie rzuciłbyś się na tę pizzę - stwierdził mulat. 

Wzruszyłem jedynie ramionami i wcisnąłem się na kanapę między nim, a Louis'em. Wciąż się zastanawiałem gdzie tak właściwie mógłbym zabrać Ann. Wszystkie pomysły wydawały mi się głupie albo banalne. Chciałem by to było coś wyjątkowego. Bo ona była wyjątkowa. Z kieszeni wyjąłem telefon i zacząłem się nim bawić. A może by tak zadzwonić do Lex? Może ona by mi pomogła. Bo na chłopaków nie mam co liczyć. Na pewno zaraz zaczęliby robić sobie jaja. Odetchnąłem cicho i oparłem głowę o dłonie.

~*~

Zaparkowałem swoim ukochanym czarnym Dodge'em Charger'em po drugiej stronie ulicy i spojrzałem na zegarek. No świetnie, przyjechałem dziesięć minut wcześniej. Jeśli teraz zapukam, uzna mnie za jakiegoś desperata, albo napaleńca. Muszę odczekać chociaż parę minut.Zgasiłem silnik, odetchnąłem i wyjmując kluczyki ze stacyjki, oparłem głowę o zagłówek. Zmrużyłem oczy i wciąż rozmyślałem czy aby na pewno mój pomysł okaże się dobrym pomysłem. 

Z wielkim trudem, jednak przeczekałem te pięć minut. Wysiadłem z samochodu i wziąłem głęboki oddech. Przebiegłem na drugą stronę ulicy i zanim jeszcze zapukałem, poprawiłem włosy. Parę sekund później w drzwiach pojawiła się ona, a mi ponownie zaparło dech w piersiach. Niebieska sukienka w delikatne wzorki, a do tego trampki. Zestaw, który uwielbiam najbardziej. Kosmyki kruczoczarnych włosów, opadające na jej prawie nagie ramiona i najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem.

- cześć. - rzuciła z uśmiechem.
- hej.. - wydukałem, wciąż nie mogąc oderwać od niej wzroku.
- mam nadzieję, że nie wystroiłam się za bardzo. - zaśmiała się, wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
- jasne, że nie .. ty.. um.. ślicznie wyglądasz. - wydukałem z trudem i od razu uciekłem wzrokiem.
- dziękuję. - rzuciła z uśmiechem. Chwyciła mnie pod rękę i ruszyliśmy w stronę mojego samochodu. 
- gdzie jedziemy? - spytała, kiedy odpaliłem silnik.
- to będzie niespodzianka. Mam nadzieję, że ci się spodoba. - rzuciłem, zerkając na dziewczynę kątem oka.
- uwielbiam niespodzianki, więc jestem pewna, że się spodoba. - pokazała mi język i zapięła pasy.

Paręnaście minut później docieraliśmy już do celu naszej podróży. Ann zaczęła wyglądać przez okno. Kiedy na mnie spojrzała, zauważyłem jak jej oczy powiększają się do wielkości monet i zaczynają coraz bardziej błyszczeć. Kiedy tylko się zatrzymałem, wyskoczyła z auta i zaczęła kręcić się wokół własnej osi, podziwiając miejsce, w którym byliśmy. Stanąłem obok , a chwilę potem rzuciła mi się na szyję

- boże, Niall tu jest genialnie! - zaśmiała się. Wypiąłem dumnie pierś i objąłem jej talię. Cieszę się, że pomysł z Wesołym Miasteczkiem, okazał się pomysłem udanym. 
- fajnie, że ci się podoba - rzuciłem
- chodźmy! - usłyszałem, a chwilę potem zostałem pociągnięty za rękę między różne stragany. Nie puszczała mojej dłoni ani na moment, z czego byłem bardzo zadowolony. Uwielbiałem czuć na sobie jej delikatny dotyk. Jednak najbardziej cieszyłem się z tego, że Ann nie przestaję się uśmiechać. Biegała od jednego straganu do drugiego. Cieszyła się ze wszystkiego. Miałem wrażenie jakbym zabrał ze sobą jakąś małą dziewczynkę. Zajadaliśmy się watą cukrową i innymi pysznymi wynalazkami. Jeździliśmy chyba na wszystkich karuzelach i tym podobnych sprzętach. Ann nawet na chwilę nie poczuła zmęczenia. W końcu zaciągnęła mnie do jednego ze straganów z grami. Spojrzała na jednego z pluszaków, które były do wygrania i uśmiechnęła się szeroko. Postanowiłem więc wygrać dla niej tą pluszową małpę. Wypiąłem dumnie pierś i zagrałem.


- tak bardzo ci dziękuję. James jest cudowny. - mówiła podniecona ściskając pluszaka, kiedy kierowaliśmy się w stronę ławki.
- James? - uniosłem brew i uśmiechnąłem się
- owszem, tak go nazwałam.
- to miłe - zaśmiałem się. Zauważywszy wolne miejsce wskazałem je dziewczynie i parę sekund później siadaliśmy na drewnianych deskach, imitujących ławkę
- to moje ulubione imię. - stwierdziła, przytulając do piersi pluszową małpkę. 
- ja tam za nim nie przepadam.
- dlaczego? - spojrzała na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami. Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami.
- nie lubię swojego drugiego imienia.
- co? - rzuciła cicho. W następnej minucie zauważyłem jak na jej policzki wkradają się rumieńce. Odwróciła głowę i zaczęła szeptać coś pod nosem. Zaśmiałem się i przysunąłem bliżej. Poczułem jak dziewczyna drży z zimna. Zdjąłem swoją bluzę i okryłem jej nagie ramiona. Odwróciła głowę i spojrzała mi prosto w oczy. Przez chwilę trwaliśmy bez ruchu, nie mrugając ani nie odzywając się. 

- dziękuję. - wyszeptała w końcu, przytulając do piersi pluszaka. 
- zawsze do usług. - uśmiechnąłem się.
- ale ja ci dziękuję za wszystko. to był piękny wieczór. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam. - stwierdziła, nie odrywając ode mnie wzroku - i dziękuję za James'a - dodała po chwili, wtulając twarz w małpkę. 

Rozmawialiśmy jeszcze bardzo długo. Na przeróżne tematy. Z każą kolejną sekundą byłem pewny, że ta dziewczyna jest moją bratnia duszą. Śmialiśmy się w tych samych momentach. Czasem nie potrzebowaliśmy słów, by wzrokiem skomentować przechodzące osoby albo jakieś zdarzenie. Kiedy po raz setny zaburczało mi w brzuchu, zrobiłem się czerwony jak burak. Ona jedynie zaśmiała się i pociągając mnie za rękę, zaprowadziła do najlepszego straganu z jedzeniem. 


Kiedy wsiedliśmy do samochodu, usadziła James'a na kolanach i zapinając się pasem, zapięła również pluszaka. Spojrzałem na nią z uniesioną brwią i wybuchłem śmiechem. Ona jedynie pokazała mi język i nakazała ruszać.  Paręnaście minut później zatrzymałem się pod jej domem i odprowadziłem pod drzwi. 

Stanęliśmy na przeciwko siebie. Patrzyła mi w oczy tak głęboko, jak gdyby wdzierała się do mojej duszy. Nasze twarze zbliżały się do siebie, a ja czułem jej powolny oddech na swojej twarzy. W pewnym momencie odłożyła pluszaka i objęła moją szyję rękami. Teraz, nasze usta dzieliły jedynie milimetry. Wstrzymałem oddech i objąłem ją w pasie. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku i nie potrafiłem się ruszyć. Hipnotyzowała mnie czekoladowymi, pięknymi oczami i małymi iskierkami wciąż tańczącymi w jej źrenicach. Nie chciałem przerywać tego momentu. Mógłbym stać tak nawet wieczność. Jedyne czego pragnąłem bardziej, było zasmakowanie jej malinowych, pełnych ust. Nieświadomie oblizałem dolna wargę, na co ona uśmiechnęła się szeroko. Zbliżyła się jeszcze bardziej, choć nie sądziłem, że to możliwe i musnęła ustami mój policzek.

- dobranoc Niall. - wyszeptała mi do ucha, a ja poczułem jak ciarki przeszywają całe moje ciało. Odsunęła się, chwyciła za pluszaka i machając mi jeszcze, weszła do środka. Stałem jak osłupiały i wciąż wpatrywałem się w drzwi, za którymi parę sekund wcześniej zniknęła dziewczyna. Odetchnąłem i ułożyłem dłoń na policzku, w który mnie pocałowała. Uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem do samochodu. 

To był zdecydowanie najlepszy wieczór mojego życia. Chciałbym spędzać z nią jak najwięcej czasu. Każdą minutę mojego życia. Wiedziałem już dlaczego. Wiedziałem, że ta dziewczyna, ukradkowymi gestami i spojrzeniami skradła moje myśli i moją duszę. Już w tamtym momencie byłem pewny, że nie pragnę niczego więcej tak bardzo jak jej bliskości, jej uwagi i jej pięknych, czekoladowych oczu.  


5 komentarzy:

  1. Ja Cię zabije! Czemu tak krótko?! ;(
    Ej, to było takie piękne, że normalnie mam łzy w oczach! A to rzadko się zdarza!
    Wszystko od początku do końca było idealne, boskie, fenomenalne itd.
    Nawet sobie nie wyobrażasz jakiego mam banana na twarzy :P
    Niall jest taki tu słodki! I te misiek! :D Kocham to! <3
    Niezdarność, no wiesz... :P :*
    Taniec szczęścia, hahahahaha xd sikam!
    Jezu, dziewczyno Kocham Cię!! <3 <3 <3
    Jesteś moim Bogiem!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyyy, no masz! Rany Boskie, zapomniałam za dedykację podziękować!
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! <3
      Kocham Cię!!! :****

      Usuń
  2. Awwww ale Niall jest słodki czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, teraz się rozmarzyłam, że chciałabym być na miejscu Ann. Spędzić taki dzień z Horanem. Mieć taki zaszczyt.
    Ale jej zazdroszczę!
    A Liam i Lex. Czy tylko mi się tak zdaje, że między tą dwójką coś jest. I to z pewnością wielka miłość.
    Jedynie szkoda mi Harry'ego. taki zazdrośnik.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział: lovee-story-for-us.blogspot.com

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń