piątek, 16 maja 2014

19.

Obudziłam się gwałtownie. Miałam jakiś dziwny i przerażający sen. Podniosłam głowę i zorientowałam się, że spałam na udach Ann. Ona wciąż jeszcze słodko spała, z głową opartą o drewnianą balustradę tarasu i ręką spoczywającą na moim ramieniu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i odrzuciłam pustą butelkę po winie, którą najprawdopodobniej przytulałam jak misia. Przetarłam twarz i zmierzwiłam włosy. Odetchnęłam głęboko i dopiero wtedy poczułam przeszywający ból głowy.

- Chyba wczoraj przesadziłam.. - Stwierdziłam sama do siebie. Podniosłam się na nogi i otrzepałam z trawy. Ponownie spojrzałam na słodko śpiącą dziewczynę i żal było mi ją budzić, jednak poranki w Londynie bywają chłodne. Nachyliłam się i odgarniając czarny kosmyk włosów, opadający na jej czoło, zaczęłam szeptem budzić Ann. Leniwie otworzyła oczy i od razu posłała mi uśmiech.

- Przepraszam, że budzę. Jest zimno, wejdźmy do środka. - Stwierdziłam, podając dziewczynie rękę.
- Ja już może wrócę do siebie. - Rzuciła, kiedy wchodziłyśmy do środka. - Dzisiaj pracujemy z chłopakami i muszę.. - Przerwała nagle, spoglądając na mnie badawczo. - Lex, jak się czujesz?
- Hm? - Zdziwiłam się jej pytaniem.
- Strasznie blado wyglądasz. Poza tym, nie bez powodu wypiłaś wczoraj aż tyle. - Rzuciła, zbliżając się powoli.
- Wydaję ci się. - wymusiłam uśmiech i ruszyłam w stronę kuchni. - Masz może ochotę na kawę?

Zasiadłyśmy w kuchni i pogrążyłyśmy się w rozmowie na przeróżne tematy. Po pół godzinie Ann stwierdziła, że naprawdę musi uciekać. Pożegnałyśmy się i umówiłyśmy na wieczór. Nie wytłumaczyłam dziewczynie co się tak właściwie stało w moim świecie, a ona była okropnie uparta. Nie dawała mi spokoju, wciąż pytając o co chodzi. Nie miałam jej tego za złe. Cieszyło mnie, że ktoś się przejmuje moją osobą. Nawet jeśli wieczorem wciąż nic jej nie powiem, mogę być pewna, że zwykłe siedzenie w milczeniu, będzie bardzo pomocne. Przynajmniej dla mnie. Coraz częściej łapie się na tym, że potrzebuję czyjejś bliskości, obecności. Kiedyś mogłam żyć samotnie, teraz już nie potrafię.

Po wyjściu Ann, wzięłam długi, orzeźwiający prysznic, który pomógł mi w okropnym bólu głowy. Ubrałam się w ulubione dresy i zasiadłam w fotelu, z książką w ręce. Przejechałam dłonią po okładce i uśmiechnęłam się do siebie. Ta książką była moją ulubioną. Od zawsze sprawiała, że czułam się lepiej, pogrążając się w świecie w niej opisanym. Powoli i ostrożnie otworzyłam na pierwszej stronie. Nie zdążyłam jednak przeczytać ani słowa, bo rozdzwonił się mój telefon. Niechętnie wstałam z fotela i odebrałam.

- Co tam Niall?
- Hej mała, jak się czujesz? Co słychać?
- Wszystko w porządku. Jakoś żyję. Cieszę się, że nie muszę nigdzie wychodzić.
- A właśnie. Chciałem przypomnieć, że jutro się widzimy, żeby popracować na piosenkami. No i musisz posłuchać jak je nagrywamy. - Rzucił wesołym głosem, a ja poczułam jak wielka gula rośnie mi w gardle. - Lex?
- Jestem... Wiesz.. Ja chyba nie dam rady jutro przyjść. - Zaczęłam powoli. - Napiszę ze dwie piosenki. Przyjdź po nie dziś wieczorem, albo jutro rano. Ja naprawdę nie mogę.. - mówiłam, a mój głos coraz bardziej się załamywał.
- No dobrze, ale nie wolisz..
- Nie Niall.. - przerwałam mu cicho.
- No dobrze, jak uważasz. Dzwoń jeśli tylko będziesz czegoś potrzebowała. Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.
- Wiem słońce, wiem.. - rzuciłam cicho i rozłączyłam się.

Odrzuciłam telefon i opadłam na fotel. Wyjęłam spod tyłka książkę i spojrzałam na nią. Odetchnęłam, wertując kartki. W mojej głowie znów pojawiły się czekoladowe oczy, wkurzony wyraz twarzy i te kilka, słów, które tak bardzo mnie zabolały. Byłam świadoma tego, że to tak naprawdę moja wina. Moje niezdecydowanie i głupie zachowanie sprawiły, że straciłam kogoś tak niesamowitego. Bałam się nawet pomyśleć jakie On ma teraz o mnie zdanie.

~ Anne ~

Wróciwszy od Alex, od razu ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w nowe ciuchy. Kolejny dzień pracy i kolejne parę godzin spędzonych z Niall'em. Ten chłopak sprawia, że nie mogę przestać się uśmiechać. Ma w sobie coś wyjątkowego, jego oczy mają niesamowity, radosny blask. Chciałabym wpatrywać się w ten hipnotyzujący błękit bez końca. Opadłam na łóżko, gdzie leżał James. Uśmiechnęłam się i chwyciłam go w ramiona. Wtuliłam twarz w jego pluszową główkę i odetchnęłam. Wtedy właśnie przypomniałam sobie, że nie oddałam blondynowi bluzy. Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do szafy. Wygrzebałam z niej własność chłopaka.

- Kurczę. Muszę mu ją oddać. - Rzuciłam do siebie i przytknęłam materiał do nosa. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum i w jednym momencie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ponownie usiadłam na łóżku, wciąż trzymając w rękach bluzę. Dopiero głośny dzwonek telefonu wybudził mnie ze swego rodzaju letargu. Zeskoczyłam z łóżka i odebrałam. Jak się okazało, dzwonił mój szef. Nigdy się nie spóźniałam, a okazało się, że przez kawałek jakieś materiału zapomniałam o bożym świecie i mijającym czasie. Rozłączyłam się i jak poparzona, zaczęłam latać po domu, zbierając cały swój sprzęt. Wpadłam do pokoju. W całym tym chaosie zgubił się gdzieś jeden z obiektywów. Rozglądałam się po całym pomieszczeniu, czując rosnącą we mnie panikę. Obróciłam się i usłyszałam huk, później jakby dźwięk rozbijanego szkła.

- Boże, nie.. - Spojrzałam z przerażeniem na potłuczone w drobniutkie kawałeczki, małe lusterko. - Czemu to zdarza się tylko mnie. - Jęknęłam, krzywiąc się i nachylając nad szkłem. Oczywiście z początku zaczęłam zbierać je gołymi rękami i dopiero kiedy moje dłonie zaczęły krwawić, zorientowałam się jaka głupia jestem. Walnęłam się ręką w czoło i pobiegłam po szczotkę. Uprzątnęłam cały bałagan, który zrobiłam, opatrzyłam dłoń i ostatni raz spojrzałam w lustro.

- Kurwa.. - wyszeptałam, widząc, że całą twarz mam krwi. Westchnęłam ciężko i szybko się przemyłam. Po zrobieniu na nowo makijażu, wybiegłam z łazienki i tym razem ostrożnie, pozbierałam wszystko co było mi potrzebne i wybiegłam z domu. Oczywiście przy wyjściu musiałam mocować się z zamknięciem drzwi. Albo to mój pech, albo mam po prostu kiepski zamek. 

Parę minut później wsiadałam do taksówki, z czym również miałam małe problemy. Nienawidzę się śpieszyć, bo wtedy mi się nic nie udaje i wszystko leci mi z rąk.

~*~

Siedziałam kolejną godzinę i wpatrywałam się tępo w na wpół zapisaną kartkę. Kolejny papieros dopalał się powoli a ja nie potrafiłam zmusić swojego umysłu do myślenia o czymkolwiek innym niż Liam i jego ostatnie słowa skierowane w moją stronę. Wiem, że jestem głupia, wiem, że może trochę przesadzam. Wiem dobrze, że nie powinnam tyle o tym myśleć, ale nie potrafiłam inaczej. Wpatrywałam się w pojedyncze słowa, które jakimś cudem złożyłam w zdania. Raz na jakiś czas, literki rozpływały się pod wpływem kapiących z moich oczu łez. Nie mam pojęcia ile kawy wypiłam tego dnia. Po czwartej przestałam liczyć. Odpalałam papierosa od papierosa, a myślami była w kompletnie innym świecie. 

- Dobra Alex, weź się w końcu w garść. - Rzuciłam do siebie. Odetchnęłam głęboko i odpalając setnego tego dnia papierosa, nachyliłam się nad kartką.

Właśnie kończyłam pisać kolejną piosenkę, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Podniosłam go i spojrzałam na ekran. Moje serce przyśpieszyło, jednak szybko nacisnęłam na czerwoną słuchawkę. Mimo, że pragnęłam go usłyszeć, tęskniłam za jego głosem, a moja ciekawość nie dawała mi spokoju, nie odbierałam. Bo dzwonił jeszcze kilka razy. Za siódmym razem, wsadziłam komórkę pod poduszkę. Wróciłam na fotel, usiadłam skulona i przyciągnęłam kolana do twarzy, chowając tym samym twarz. Nikt nigdy nie działał na mnie w taki sposób. Nikt nigdy nie wzbudzał we mnie tylu skrajnych emocji. Nikogo nigdy tak nie pragnęłam, jednocześnie nie chcąc go widzieć. 

Nie mam pojęcia ile przesiedziałam w takiej pozycji. W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam się powoli, otarłam pojedyncze łzy, które zmoczyły moje policzki, odetchnęłam i poszłam otworzyć. W drzwiach stanęła jak zawsze uśmiechnięta Ann. Zaprosiłam ją gestem i już sekundę później siadałyśmy  wspólnie w salonie.

- Masz na coś ochotę? - Spytałam nieokreślonym tonem.
- Chętnie napiłabym się herbaty. - Rzuciła wesoło. Przytaknęłam głową i ruszyłam do kuchni. Wstawiłam wodę i wyjęłam pudełko z herbatą. Stanęłam na palcach, by dosięgnąć kubeczka z górnej szafki. Postawiłam go na blacie i wyciągnęłam rękę po torebkę z herbatą. W tym właśnie momencie potrąciłam kubeczek i upadł na kafelki z wyjątkowym hukiem. I to był moment kulminacyjny. Opadłam na kolana i zaczęłam płakać. Nigdy nie sądziłam, że mam w sobie tyle łez. Nigdy nie sądziłam, że będę dosłownie łkała z bezsilności i swojej głupoty. Klęczałam, kiwałam się w przód i tył i patrząc na rozbity kubek, nie przestawałam płakać. Poczułam na ramieniu dłoń Ann, a zaraz potem jej ramiona oplatające mnie czule. 

- Oj Lex, Lex.. - Szeptała, kiedy odwróciłam się do niej przodem i chowając twarz w jej włosach, wciąż płakałam. - Chodź. - Rzuciła cicho i pomogła mi się podnieść. Zaprowadziła mnie z powrotem do pokoju i usadziła na kanapie. Okryła mnie kocem, a ja chwyciłam za poduszkę i przyciągając nogi do twarzy, schowałam w niej twarz, starając się uspokoić. Dziewczyna wróciła do kuchni, posprzątała cały syf jaki zrobiłam i przyszykowała nam herbaty. Siedziałyśmy w ciszy, a ja wciąż starałam się opanować emocje, które już tak długi czas wydostawały się na zewnątrz. Ann objęła mnie ramieniem i wręczyła kubek z gorącym napojem. Wpatrywałyśmy się w wyłączony telewizor, a jedynymi słyszanymi dźwiękami było moje pociąganie nosem, lub delikatne siorbanie dziewczyny. 

Nagle rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Stwierdziłam, że to pewnie Niall przyjechał po obiecane piosenki. Podniosłam się leniwie z kanapy i wciąż okryta kocem, ruszyłam otworzyć. Kiedy to zrobiłam i zobaczyłam kto stoi przed drzwiami, moje serce gwałtownie stanęło. 

- Alex.. - Odezwał się cicho, patrząc wprost w moje oczy. Czując jak kolejne strumienie napływają do moich oczu, cofnęłam się i zatrzasnęłam przed nim drzwi. Przybiegłam z powrotem do pokoju i usiadłam na fotelu, nakrywając się całkowicie kocem, który spoczywał na moich ramionach. 

- Alex, kto to? - Usłyszałam zdziwiony głos Ann. Zanim jeszcze odpowiedziałam, usłyszałyśmy po raz kolejny dzwonek, a później walenie do drzwi i jakieś krzyki.
- Nie chce z nim rozmawiać i nie chce go widzieć. - Rzuciłam cicho, nie wyjmując nawet głowy spod koca.
- To Liam? - Nie odpowiedziałam. 

~ Anne ~

Nie musiałam dopytywać. Przecież milczenie jest często prostym potwierdzeniem. Odetchnęłam i ruszyłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam, Liam niemal wpadł do środka. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Miał zdenerwowaną minę,a w oczach  strach wymieszany z żalem. 

- Co jest? - Spytałam, kiedy się wyprostował.
- Dzwoniłem, ale nie odbierała. Niall wysłał mnie po piosenki, chciałem z nią pogadać. Ale uciekła. Nie mam pojęcia... Boże.. - Zatrzymał się i nabrał powietrza. Dobrze widziałam, że ledwo udaje mu się zebrać myśli i powiedzieć to co chce. 
- Rozumiem, ale.. - Zatrzymałam się. Sama nie wiedziałam co tak właściwie powiedzieć. Nie miałam zielonego pojęcia co zaszło między tym dwojgiem i nie chciałam się mieszać w nie swoje sprawy. Ale dobrze widziałam jak Alex cierpi. W oczach chłopaka widziałam to samo. 

- Wpuść mnie, proszę. Muszę z nią pogadać. Muszę przeprosić.. - zaczął, łapiąc mnie za ramiona i przeszywając mnie wzrokiem. 
- Przykro mi Liam, ona nie chcę cię widzieć. - Rzuciłam cicho, spuszczając głowę. 
- Ann, proszę..
- Naprawdę mi przykro.

2 komentarze:

  1. Ja powiem tylko tyle, że Ann jest zajebistą przyjaciółką! :D a tak na serio to fajnie, że Alex ją ma, bo może się wypłakać, wygadać i tak dalej :)
    Fajnie, że zrobiłaś oczami Ann tak w ogóle, ale to lustro... no wiesz?! :P
    Liam żałuję i dobrze, ale mógł tego nie mówić, teraz niech się stara!
    Rozdział świetny :*
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże poplakalam się!
    Dobrze że Alex ma tak przyjaciółkę jak Ann!
    Liam boże po co to mówiłeś?! Teraz łatwo nie będzie!
    Mam nadzieje że Ann go jednak wpuści!
    Z niecierpliwością czekam na następny! Weny życzę! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń